czwartek, 27 października 2011
Rodolfo Bardonado: Obyczaj uliczny
Nie dalej jak wczoraj szedłem sobie Nowym Światem. Nagle, mimo że chodnik jest przecież szeroki weszła mi pod nogi kobieta w średnim wieku zapatrzona w sklepową witrynę. Nie wytrzymałem i ją odepchnąłem. Odskoczyła i oprzytomniała pytając „Co pan robi?”. Dostała z liścia. Zauważył to przechodzący obok emeryt. Zatrzymał się i obserwował sytuację. Kobieta tarła obolały policzek i zdenerwowana krzyczała, że zaraz wezwie policję. Dziadek ze spokojem podszedł do mnie ignorując kobietę. „Obiecuję, że jeśli jebniesz jej z pięści to ja zajebie jej laską” – powiedział. Przyjąłem zakład i jebnąłem jej z piąchy. Ucieszony starszy pan spełnił swoją część zakładu przywalając leżącej już kobiecie laską i to kilkakrotnie – był wyraźnie rozochocony. Wkoło stała już duża grupa gapiów. Nagle pojawili się policjanci. „Co tu się dzieje” – krzyknął funkcjonariusz. „A nic – ta baba weszła temu młodszemu panu pod nogi i teraz ją biją do społu ze starym” – powiedział gość z jamnikiem. „Aha…” odparł policjant i nie sygnalizując złych zamiarów splunął na kobietę mówiąc z obrzydzeniem „Szmata”.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz