środa, 19 października 2011

Jordi de Bonos Esquellos: Zgadnij

- Zgadnij kto sędziuje dziś pierwszoligowy mecz.
- Yyy… nie wiem.
- Podpowiem Ci: biega tak, jakby go autobus potrącił.

I z miejsca wiedziałem. Dawno, dawno temu na studiach grałem w piłkę. Słabo, jak wszyscy. Nie miałem talentu, jak wszyscy. Jak co roku w naszych uczelnianych rozgrywkach brali udział zawodnicy grający dziś w ŁKS-ie, Górniku, czy Jagiellonii, a że poziomem nie przewyższali nas, piłkarskich kmiotków, nikogo nie dziwiło. Byli też sędziowie. Był taki jeden, co to biegał jak na wpół sparaliżowany, drukował, oszukiwał, kręcił, a na koniec podawał nam rękę z uśmiechem. Daję słowo, że nie było na uczelni osoby bardziej znienawidzonej. On był z Administracji i w meczach bezpośrednich zawsze dostawali od nas, Zarządzania, baty, ale tak sędziował pozostałe mecze, że zawsze wylądowali na pudle… Ot, przypadek.

Gdy więc usłyszałem, że mój były kolega sędziuje mecz Polonia – Górnik, natychmiast włączyłem telewizor i myślałem, że się spóźniłem. Była wszak 85. minuta. O, naiwny… spektakl dopiero się zaczynał. Górnik, w składzie z naszym uczelnianym kolegą Zahorskim, przegrywał i nic nie wskazywało na inny wynik. Wtedy po centrze z lewej strony środkowy napastnik zagrał ręką. Ewidentnie, cały stadion widział. Obrońcy po tym zagraniu podłubali w nosie, zapalili papieroska, opowiedzieli dowcip. Ręka to ręka. A sędzia uznał bramkę. Komentator długo mówił o skandalu, a zakończył zdaniem:
„Sędzia Krztoń opuścił stadion w towarzystwie ochrony udaremniającej lincz”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz