sobota, 26 listopada 2011

Alejandro Veraç: Idą święta

I chuj! Zaczęło się! Zrozumiałem to, gdy po raz kolejny zobaczyłem w TV wyliniałego nibyszczura w czerwonej czapeczce z pedalskim białym pomponikiem, który głosem Szyca nawijał, że właśnie ja muszę teraz, natychmiast zamówić nowy pakiecik Canal+. Teraz do szczęścia brakuje mi już tylko radosnej karawany Matchboxów z logiem Coca-Coli zapierdalającej po białej makietce przybadziewionej kolorowymi lampkami. Prawdopodobnie, gdy skrobię ten pościk, setki, a nawet tysiące sklepikarzy w całym kraju w pocie czoła stawiają całe lasy plastikowych iglaków, wieszają kilometry gilrand oraz tony lśniącego syntetycznego gówna. Okres irracjonalnych zachowań, bezmyślnych reakcji żądnej nowego chłamu tłuszczy czas zacząć. Nikłym pocieszeniem jest fakt, iż wczoraj w Stanach mieliśmy Czarny Piątek, coroczny symboliczny początek pory świątecznych zakupów i wyprzedaży, a więc mamy do czynienia z globalnym szaleństwem. Jeśli Bóg istnieje, to właśnie mości sobie wygodnie swój ulubiony szezlong, aniołki dolewają mu wina, a Raj szykuje się na najlepszy reality show na świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz