wtorek, 22 listopada 2011

Paco Haya Rodriquez: Gdzie jest moje 5 baniek?

Tak czysto teoretycznie. Mam pięć baniek w euro walucie. Szukam palcem na globusie jakiegoś dogodnego miejsca do leżakowania. Niech będzie, że cel wypada gdzieś między Tajlandią, Nową Gwineą a Vanuatu czy Samoa. Kupuję swój kawałek świata. Kupuję wysepkę, może być zamieszkana, choć nie musi. Stawiam kilka domków typu bungalow o podwyższonym standardzie, buduję długie molo. Plaża lśni białym, jakby wypranym w perwolu, piaskiem. W wodzie brodzi kilka skuterów, bo przecież z czegoś trzeba żyć. Wynajem chatek to jedno, a zabawa na skuterach to drugie. Odpalam stronę internetową, inwestuję niewiele w promocję, bo wiadomo że do raju na wypoczynek chętnych nie zabraknie. I niech się kręci.

Z matmy, gdy dostałem więcej niż 3, to imprezowałem przez tydzień, jednak moja matematyczna wiedza wystarczy, aby dodać do siebie wszystkie niezbędne wydatki i wychodzi mi, że z tych pięciu baniek jeszcze trochę zostanie. A co za tym idzie, mogę utrzymać się nawet wtedy, gdy mój zajebisty pomysł nie wypali.

Przy założeniu, że pomysł wypala, przez 10 miesięcy w roku mam obłożenie w domkach, skutery śmigają, a kasa sama się robi i w zasadzie nic by się nie stało jakbym powiedział, że sama leci z nieba. Niech leci, przecież nie będę jej zabraniać. Skoro przez większość roku mam dochód – zakładam, że nie mały – mogę leżeć i pachnieć lub zwiedzać a może i po paru latach kupować kolejne miejscówki. Przyszłość właśnie rozchyla swe krocze przede mną, abym mógł brnąć w głąb z pełną parą.

Przy założeniu, że pomysł okazuję się być totalną apokalipsą, i wydam całą kasę, która nawet w procencie nie chce się zwrócić, widzę dwa pozytywy. Po pierwsze, jak przewidzieli Majowie, świat skończy się już za rok. A co za tym idzie, nie zdążę wybudować moich domków, więc tak czy inaczej nie stracę całej kasy. A idąc dalej tym tropem – nawet jeżeli ją wydam, to i tak się nie przyda, bo zginiemy. Po drugie, i tak nie mam takiej kasy, więc i tak nie wybuduję swojego dochodowego raju.

Jednak istnieje jeszcze jedno założenie. Kasę dostanę w spadku po bogatym krewnym z Ameryki, ale znając moje szczęście nie dostanę wizy wjazdowej do USA przez co nie stawię się na sprawie spadkowej i cała kasa pójdzie psu w dupę. No chyba, że będzie zupełnie inaczej.

Czysto teoretycznie pytam: Na co Ty wydasz swoje pięć baniek?

1 komentarz:

  1. komentarz odnośnie tego wpisu na portalu społecznościowym:
    " Wyspa, kurwa, wyspa. Jebany eden." padłem! Dzięki, trafne spostrzeżenie.
    PACO

    OdpowiedzUsuń