sobota, 12 listopada 2011

Alejandro Veraç: Ała, to boli...

Jest grubo, to znaczy ostatnio znów mi się przytyło, ale tym razem nie o tym. Pewnego pięknego popołudnia, jednego z ostatnich z tych słonecznych, moja ukochana bez żadnego uprzedzenia zaproponowała, że może sprawilibyśmy sobie kota. Muszę wam się zwierzyć, że się nie popisałem. Kompletny zanik refleksu. Nie rozszarpałem, nie zdeptałem, nie starłem tego pomysłu na proch. Nie zasypałem jej nawet, jak to zwykle mam w zwyczaju, stertą trafnych i racjonalnych argumentów, które ukazałyby całkowity bezsens i krótkowzroczność tego pomysłu. Co się ze mną stało...? Jakieś dwa lata temu bez problemu wyłuszczyłem lubej, że hodowanie psiaka w bloku, w sytuacji, gdy każde z nas pół dnia spędza w robocie, jest kompletnie niewykonalne. A teraz, o zgrozo, zacząłem nawet rozważać i zastanawiać się czy to nie jest przypadkiem ciekawa koncepcja. Przeraziło mnie to, naprawdę zacząłem wątpić w kondycję mojego umysłu... Od zawsze przecież z zapałem i wiarą pracowałem na opinię pedanta, niezrozumiałego przez rozwydrzone hordy znajomych indywiduum ubóstwiającego ład, delektującego się czystością i porządkiem. A teraz w łepetynie – nie wiem, czy to przez jesień, starość, czy ogólną atrofię szarych komórek – powoli kiełkuje niechętna pielęgnowanym od lat nawykom myśl, aby do mojego sanktuarium wpuścić nieobliczalne sierściuchowate monstrum, które w mgnieniu oka w pył rozniesie przytulne siedliszcze. A dokonać tego ma Maine Coon [czytaj: mejn kun], czternastokilowe bydle z toną futra na każdym centymetrze ciała. Co poradzę, że są kurwa na maxa rozczulające. Nie dość, że to jedne z największych kotów domowych na świecie, to jeszcze cechują się potrzebą interakcji z właścicielem, po prostu łakną zainteresowania i obcowania z domownikami. Mają też jak na mój gust całkiem przyjemnie popierdolone zwyczaje, od pożerania pizzy peperoni w niekontrolowanych ilościach począwszy do wskakiwania i rozpłaszczania się na plecach zaskoczonych biesiadników skończywszy. Ja jebię, ale się spedaliłem...

1 komentarz: