piątek, 18 listopada 2011

Antonimo Gallus: Balkonouczłowieczenie

Wstałem po kilkunastu godzinach spokojnego jak na „Erę zawirowań” snu. Łapczywie i z naiwną nadzieją (kiedy ona nie jest naiwna?) łyknąłem suplementy diety. Spłukałem gardło wodą, mlekiem i magusiami o smaku orzechowo-czekoladowym. Z lekką obawą, pełen niespolaryzowanych wątpliwości, w wysłużonych kalesonach i spranej koszulinie Clockwork Orange wypełzłem na balkon, by odruchowo zaczerpnąć dnia. Wyblakła czerń porannego przyodzienia, rozczochrane tłuste włosy wraz z niewyraźną twarzą pojawiły się na balkonie, by przywitać ciepły wiosenny poranek listopada.

Palić czy nie... Nie palić, pomyślałem paląc. Wcześniej niepewnym ruchem włączyłem aux i to był dobry ruch.. z playlisty po pokoju rozpłynął się Band of Horses - Funeral. Oparty o balustradkę, szukając punktu zaczepienia odnalazłem go w wirującym przy łagodnym podmuchu wiatru liściu koloru przybrudzonej skórki pomarańczy. Zaczął opadać… pomyślałem sobie – leć, chuju, do góry, wznoś się - w obawie, że promyki mojego optymizmu poszybują wraz z liściem ku betonowemu chodnikowi, zamiast ku błękitowi nieba... wysoko. Nie posłuchał. Nieubłaganie spadał w kierunku... uff, niczego sobie blondynce (patrząc z daleka). Rozmawiała przez telefon. Miała krzywe nogi, jak tradycyjna słuchawka od telefonu, której nikt już nie używa, lecz każdy pamięta.

Niewiele, a wystarczyło bym uśmiechnął się w sobie i przestał się smucić opadającym liściem. Oderwałem od niej wzrok i rozproszyłem spojrzenie na kolejne, mniejsze tym razem i przez to weselej wirujące liście, których tor lotu przeciął lądujący na gałęzi chybagawron z szeroko, dostojnie rozpostartymi skrzydłami. Byłem kontent. Idę o zakład, że chybagawron też. Zza szyby siostra dopytywała się, czy bezrobotny kolega będzie mógł w poniedziałek pozować, ucharakteryzowany na drzewca. Pytanie przypadło mi do gustu. Byłem kontent. Kolega gdyby wiedział co go czeka - raczej nie.

Subtelny flirt z porankiem przyjąłem jak szczepionkę optymizmu. Pobudzony do życia usiadłem za sterami edytora tekstów, po to by mieć mniej czasu na tłoczące się obowiązki dnia codziennego... by trudniej było w niedzielę zdążyć przed poniedziałkiem, prącym powoli, acz nieubłaganie... niosącym za sobą lądolód chleba powszedniego. Papieros zamaskował resztkę wczorajszego kakao, a proza spod palca zakpiła z przyrodniej siostry - prozy życia. Przypomniała mi i tej kurwie, że jestem człowiekiem.

1 komentarz:

  1. Na bezsenność polecam zioła :) na prawdę pomagają. Mąż mojej mamy przez lata brał silne leki nasenne i nic, a jak zaczął pić specjalnie przygotowana mieszankę ziół - pomogło!

    OdpowiedzUsuń