poniedziałek, 20 czerwca 2011

Bustos Domecq: Sroga zemsta telefonii komórkowej

Ponoć każde zło jakoś wraca do człowieka. Może gdyby Julio nie szlajał się po rynsztokach w okresie samotności albo lata temu nie włóczył się po śmierdzącym szczyną Dworcu Centralnym w poszukiwaniu literackich wrażeń (których nawet nie raczył wykorzystać) jego pralka byłaby dla niego milsza a prysznice bardziej wyrozumiałe. Może...

Jakiś czas temu, w okresie wytężonej aktywności zawodowej, spowiadałem się tutaj z moich planów wobec telefonu. Chciałem go, przypomnę, cisnąć gdzieś w skalne ustępy Karkonoszy, później zaś (czy wcześniej? ten okres pamiętam słabo) cieszyłem się z jego niesprawności. Więc dzisiaj, kiedy telefon potrzebny mi jest jak nigdy, moja złośliwość wraca do mnie spotęgowana zdehumanizowanym gniewem elektroniki.

Najpierw aparat, który i tak nie był mi szczególnie drogi (ten, co to miał skończyć w skalnych wyłomach) uznał za słuszne wylać sam sobie na siebie własny ekran. Nie wiem, jak to działa ani skąd się bierze, ja w tych przypadkach pielęgnuję myślenie magiczne: między przekręceniem kluczyka w stacyjce a startem silnika zachodzi dla mnie taka relacja, jak między tańcem a ulewą. No więc się wylał i nie działa. Cale szczęście, że mój ukochany aparat który nie zawiódł mnie nigdy oddałem koleżance, z którą ramię w ramię próbujemy codziennie ożywiać trupa warszawskich sztuk plastycznych. Ale gdy jej go odebrałem - nie działał. Był rozładowany ("Dziwne, wczoraj go podładowałam trochę..."). Tak mi się przynajmniej wydawało, bo potem okazało się, że naładować go nie sposób. "Spróbuj inną ładowarką" - zaproponowała jak zwykle rezolutna Catalina nie pomna, że sprawdziłem już wszystkie trzy. Zapasowy aparat Cataliny ma natomiast założonego simlocka, a simlock to dla mnie coś na podobieństwo Ducha Świętego: nigdy tego nie widziałem, nie wiem co to, jak działa ani dlaczego tak mnie nie znosi (a pozbyć się tego umiem jedynie przy pomocy specjalisty).

Także uważajcie z elektroniką - humanistyczna empatia ważna jest w obcowaniu ze wszystkim, nawet materią nieożywioną.

1 komentarz:

  1. Suplement: oto i odzyskałem kontakt ze światem fal i drgań elektromagnetycnzych. Ze starego telefonu mojej najdroższej jakiś szaman usunął simlocka i mogę dzwonić, ba! mogę nawet odebrać telefon jak dzwoni do mnie ktoś (pierwszy telefon był oczywiście pomyłką... co też symptomatyczne).

    W każdym razie jako że nienawidzę babrać się w ustawieniach dzisiaj rano obudził mnie uroczy charkot Krystyny Jandy, która mi zawyła że gwiazda cośtam robi, a jeśli do mnie zadzwonić: raczony jestem polifoniczną wersją jakiegoś skrajnego pedalstwa.

    Ot. Życie.

    [Bustos]

    OdpowiedzUsuń