czwartek, 23 czerwca 2011

Rodolfo Bardonado: Grzybowski Square

Plac Grzybowski jaki pamiętam sprzed lat nie był miejscem przyjaznym. Do dziś mam przed oczyma obraz sąsiada z bloku nazywanego Profesorkiem, który tuż przed pasterką srał tam pod krzakiem i można rzec, iż jego sranie i popierdywanie było błaganiem tego miejsca o zmiany.  

 Po kilku latach wreszcie udało się plac zrewitalizować. W zamyśle projektantów miał on zamienić się w cudne miejsce, w którym okoliczni mieszkańcy chcieliby spędzać czas. Wszystko w granicie, do tego ławki, murki, drzewa, kwiaty, do tego oczko wodne. Także drzewa w donicach, dzięki którym cały plac miał być zielony. Niestety ze wszystkich donic wystają jedynie łyse bezlistne kikuty. Część ławek pozbawiona jest już części desek. Bruk w kilku miejscach się zapada, murki także w kilku miejscach obłupane i nie widać nikogo, kto zająłby się ich naprawą. Organizacja ruchu także bez rewelacji czego najlepszym dowodem akrobacje kierowców próbujących zaparkować, albo zawrócić na ślepym odcinku drogi. Nie brak także miejsc niebezpiecznych. Jeden zdradliwy schodek, który początkowo niewidoczny rośnie w dalszej części placu jest najlepszym miejscem do potknięcia się i polecenia kolokwialnie mówiąc „na mordę”

Bez dwóch zdań sam plan wygląda lepiej niż kilka lat temu. Sam chętnie wpadam z książką, albo idę na piwko lub kawę do „Na placu Cafe”. I tylko odrobinę żałuję, że jak to u nas – ładne plany zamieniły się częściowo w fuszerkę, której nikt nie chce naprawić, czego najlepszym dowodem smutne drzewo-kikuty. Może ktoś je jeszcze wymieni na żywe.
Taki oto tekst zacząłem przygotowywać sobie we wtorek, a w środę skoczyłem do wspomnianej kawiarni na piwko. I co widzę? Bezlistne kikuty zniknęły z wielkich donic, krzywy bruk chyba jest naprawiany (w każdym razie kawałeczek placu jest „rozgrzebany”). Mam nadzieję, że poprawią przynajmniej część niedoróbek…

PS.
Wpadnijcie sobie kiedyś na Gniewosza do kawiarni – atmosfera na placu naprawdę jest przyjemna. Oby jeszcze kamienice przy Próżnej wypiękniały. Wiem – czepiam się…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz