wtorek, 7 czerwca 2011

Paco Haya Rodriquez: Popedałujemy?

Dawniej rower był tylko kupą żelastwa. Dzisiaj to karbon, tytan czy aluminium. Profilowane, kolorowe ramy. Lekkie akcesoria, a bariera 10 kilogramów już dawno została przełamana. Pytanie tylko czy rower to luksus, czy raczej nie? Otóż w całym naszym życiu mamy jeden, dwa, a czasami kilka rowerów, a co za tym idzie, rower jest zwykłym dobrem dla szarego człowieka. Błąd. Nie dalej jak w czwartek, szukałem jakiegoś wytworu projektantów dla siebie. Wymagania nie były wygórowane, ale też nie takie zupełnie podstawowe. Powiedzmy klasa średnia. Byłem i nadal jestem nieco zaniepokojony, że za zwykły rower muszę zapłacić w ranicach 2900–4500 zł. No właśnie. Czy nadal to zwykłe dobro? Rower, który chcę mieć to koszt rzędu 13 tys zł.
Dlatego raczej zostane przy swoim Garym Fisherze, który obecnie ma wartość bardziej sentymentalną niż finansową. Był ze mną w Beskidach, na Roztoczu czy w Tatrach. Przejechaliśmy wspólnie ponad 11 tysięcy kilometrów – co zajęło nam parę lat. Więc chyba odpuszczę kupowanie nowego odpicowanego kawałka rury skoro mój daje sobie bardzo dobrze radę. Co z tego że osprzęt kupowałem w latach 1998-2002. Przecież XTR czy LX to wytrzymałe dziadostwo!
Zresztą, nieważnie. Ważne, że rower to pasja, to wiatr we włosach, to zmęczenie i pragnienie w jednym. Rower to wolność. A przede mną jeszcze 30 kilometrów do domu. Ale zanim dom, obieram kierunek: byle gdzie! Ktoś chętny?

Bo rower jest wielce okej.

5 komentarzy:

  1. Jakiś dziwny sklep i dziwny w nim przedział cenowy, możesz kupić ciekawy nowy rower za np. 2000 zł. I będzie to już klasa średnia, nie zwykłe "byle co". Więc rower nie musi być luksusem z cenowego punktu widzenia.
    A karbony są fajne ;)

    Pozdrawiam. Anka

    PS. Kolejnego Garego już nie kupisz, markę wchłonął Trek w 2008 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak wiem ze Gary to już przeszłość... jednak przedział cenowy który podałem to Cube Acid i coś wyższego... Fajne Scott-y widziałem w granicach 3800 :)
    pozdrawiam Paco

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja myślałam o polskim Mbike, można kupić za 2000 zł model Renegade 0.5, albo również polskiego Kross Level A4.
    Polskie rowery już nie są obciachem :)
    Z niepolskich celowałabym najbardziej w Gianta, Scotta, Treka.
    GF ostał się w postaci linii rowerów Trek by Gary Fisher.

    Ja jeżdżę na Giantach, mam aluminiowy XTC (składałam od zera, cenowo wyjdzie jak kilka takich Mbików) i karbonową szosę. Mam Giantowego bzika ;)


    Anka

    OdpowiedzUsuń
  4. Kruwa narzekasz... Zawsze możesz se jebnąć hulajnogę! 5zł w Lidl... bo jest tani.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze można złożyć coś na możliwie najlepszej ramie i kołach... a potem sukcesywnie wymieniać części, które się już zajeździło ;)

    A jeśli nie tylko o górale się rozchodzi, to warto rozejrzeć się za używaną (nie mylić z "wyntedżową") szosówką. Moja kosztowała mnie trzy stówy, parę wymienionych opon i jeden dzień roboty przy przeglądaniu, regulowaniu i smarowaniu czego się da. Działa do tej pory, choć jest o niecały rok młodsza ode mnie :)

    OdpowiedzUsuń