W tym roku mieliśmy już parę ważnych dni. Był dzień kobiet (który też jakimś trafem przypadł mi w blogowym udziale), dzień matki i babci, był pewnie dzień chłopaka i dzień ojca, ale tego nie wie nikt, bo przecież mamy równouprawnienie, co oznacza, że należy świętować tylko na cześć jednej płci - tej dyskryminowanej oczywiście. Była już Wielkanoc, był dzień dziecka, był dzień, w którym zrobiłem sobie pierwszą dziarę i dzień, w którym Catalina pierwszy raz w tym roku pakowała walizki i wyprowadzała się wśród wrzasków.
Rok 2011 z pewnością zapamiętamy jako intensywny.
Ale na ten dzień czekali wszyscy z wyjątkiem Paco - otóż dzisiaj dzień najważniejszy z ważnych, najmniej święty ze świętych - dzisiaj Światowy Dzień Slayera. Na tym można właściwie skończyć, bo marnowanie czasu na pierdoły dzisiaj jest nietaktem. Dzisiaj trzeba słuchać "Angel of death", urżnąć się piwem i schrupać kota.
Pamiętajcie: Bóg słucha Slayera
http://www.youtube.com/watch?v=8db-DRxVKJc
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz