środa, 22 czerwca 2011

Fidel C. de Izquierdas: Ateusz w kościele

W ostatni weekend znowu byłem na ślubie. Coraz ich więcej. Ludzie dookoła się chajtają*. Choroba wieku późnomłodzieńczego albo wczesnodorosłego. Dokładnie na takiej samej zasadzie jak demencja, nietrzymanie stolca i wzrost religijności są chorobą wieku starczego.

Śluby w tym kraju mają to do siebie, że w większości przypadków odbywają się w kościele. Nawet jeśli pan młody wierzący przestał być po odbyciu rytualnego w jego kręgach geograficznych i rodzinnych stażu na stanowisku ministranta. Nie pomogło mu nawet studiowanie psychologii w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania i zainteresowanie zjawiskiem asertywności. Zapamiętał tylko jedną jej zasadę: możesz nie być asertywny wtedy, kiedy nie chcesz. Nie pomogły mu też lata spędzone wcześniej w liceum ze mną i Juliem. A tyle razy mu powtarzaliśmy: jak nie chcesz, to nie musisz. Całkowita klęska pedagogiczna z naszej strony. Nie dość, że się ożenił, to jeszcze w kościele.

Usiedliśmy mniej więcej w połowie długości, we czwórkę ledwo się mieszcząc na jednej ławie.
- Nieźle – powiedział Julio z lekką autoironią – my siedzimy, a wszyscy ci staruszkowie będą stać.
- To się nie rozglądaj – rzuciła rezolutnie Gringos, jego partnerka.
- Nie róbcie kichy! – warknęła Gupia wachlując się wydrukowaną i zafoliowaną modlitwą za ojczyznę.
Kiedyś myślałem, że jej przezwisko nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Dopiero potem okazało się, że faktycznie jest wegetarianką.
Po kilku minutach się zaczęło. Organista zajęczał tak przeraźliwie, że przed oczami od razu stanęli mi pierwsi chrześcijanie pożerani przez dzikie bestie ku uciesze pogańskiej tłuszczy. W porównaniu z jego załamującym się (i słuchaczy) zawodzeniem, moja prawie dziewięćdziesięcioletnia prababcia odznacza się głosem stabilnym, tubalnym i donośnym. Ale mojej prababci tam nie było, żeby ktokolwiek mógł się o tym przekonać. Chwilę później rozpoczęła się standardowa gimnastyka. Góra, dół, góra, przyklęk.
- Jak nie chcesz… – zaczęła Gupia.
- …to nie musisz – przerwałem jej.
- …to możesz stać – skończyła zdanie. – Tylko nie kucaj, bo to idiotycznie wygląda.
Uważam klękanie przed roszczącymi sobie prawa do sądów moralnych facetami w sukienkach, którzy gardzą innymi facetami w sukienkach, za przejaw pewnej dysfunkcji psychicznej. Ale nie zwykłem dzielić się swoimi poglądami z przypadkowo napotkanymi osobami w środku tak smutnych uroczystości, jak śluby czy pogrzeby. Nawet poprzez zwykłe stanie, które może być odebrane za przejaw prowokacyjnej manifestacji. Klęknąłem.
- Na oba – rzuciła Gupia załamana, patrząc na mnie z pogardą.
Klęknąłem na oba.

I to by było na tyle. Znowu góra, znowu dół, ksiądz coś tam mówi o bożym owocu, który młodzi mają wyhodować w ogródku swojej miłości, znowu góra, znowu dół, przyklęk. Aż tu nagle połowa stoi, a połowa klęczy.
- Co jest, kurwa? – wyrwało mi się zanim ugryzłem się w język.
Ludzie w pobliżu spojrzeli na mnie z nieskrywaną nienawiścią. Wątpię czy ponownie przekazaliby mi znak pokoju. W ramach pokuty musiałem, tak jak i reszta zebranych, poklęczeć dziesięć minut dłużej. Ksiądz jednostronnie postanowił przedłużyć imprezę z powodu idów czerwcowych. Czy tam innego święta.


*Nie wierzyłem, że tak to się pisze.

3 komentarze:

  1. Nienawidzę tego kurwa stania, klękania i siadania jakby się zdecydować nie mogli! Staram się, jako niewierząca zostać z tyłu i wtedy stać, ale nie zawsze ma się taką możliwość. Faktycznie stanie całą ceremonię na środku kościoła może być odebrane jako manifestacja. A patrzeć mają na ślubie na pannę młodą a nie na mnie. Niestety:)
    Nosz kurwa mamy ślub w kościele za tydzień i znowu będzie to samo. I jeszcze będą krzywo patrzeć, jak się nie przeżegnam! Masakra.
    Poza tym, że mi przypomniałeś i będę się teraz frustrować cały tydzień, to świetny tekst Fidel.

    Catalina

    OdpowiedzUsuń
  2. Ziemia Ognista

    Ja Was kurwa nie rozumiem. Jak już muszę być na uroczystości kościelnej ślub/pogrzeb, to stoję i nie klękam jak wszyscy dookoła, nie udaję, że jestem wierzący, bo nie jestem, i w dupie mam co sobie ludzie dookoła myślą, jak sobie chcą to nich sobie klęczą, ja nie muszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tam kurwa nie wiem, wydaje mi się, że nikt pod pistoletem do kościoła nie ciąga. Można, kurwa, zwyczajnie w chuj nie iść. Po kiego chuja właziłeś? Można było w pizdu zajarać pod kościołem i poczekać jak kabotyny, co lubią te pocieszne klękania wylezą na wierzch....
    mad hare

    OdpowiedzUsuń