czwartek, 1 grudnia 2011

Rodolfo Bardonado: Z cyklu "Zaslyszane"

- Byłem ostatnio w winiarni. Chciałem się odchamić, bo w piwiarniach, to wiesz sam kto przesiaduje – powiedział pierwszy.
- Wiem, wiem – odparł drugi pykając fajeczką.
- No i wiesz, na winie się nie znam, ale mam sznyt i klasę więc odwaliłem się w krawat i koszulinę nawet w portki wpuściłem. A zamówiłem czerwone półsłodkie, takie stołowe zlewki, bo drogo u nich było i tylko jeden telewizor, więc mecza nie mogłem obejrzeć. Przyniosła mi kieliszek. Ja tak udaję, że niby próbuję, bo tak kiedyś w widziałem w telewizorze i mówię jej że korkowe, żeby zmieniła, nie. Wiesz, nie. Ale ona powiedziała, że się gówno znam. Tak powiedziała. Gówno! W winiarni, wyobrażasz sobie!? Kelnerka!
- I co było dalej?
- Jebnąłem jej z dyńki.
- Kobiecie?
-Tak, tak kobiecie, bez żenady, w sam nos, ale w końcu nie dopiłem wina. Za cierpkie było. A potem wyszedłem.
- I nikt nie reagował, nie zatrzymywał cię.
- Nieee. W winiarni… przecież tam kulturalne ludzie chodzą, oni w rozróbach nie lubują się jakoś przesadnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz