niedziela, 18 grudnia 2011

Catalina Jimenez: święta idą

Mimo że śnieg tej zimy pada tylko w googlach ("let it snow" trzeba wpisać), święta się zbliżają. Nigdy mnie to jakoś za bardzo nie jarało, właściwie nawet w ogóle. Jako niewierząca kompletnie w nic nie bardzo mnie to jakoś duchowo obchodzi. Nie przeżywam. Natomiast, skoro i tak wyjeżdżam w każdą Wielkanoc, to Boże Narodzenie spędzam z rodziną, jak każdy. Nawet to lubię, jest czas pogadać, napić się, obejrzeć jakąś ckliwą, romantyczną, świąteczną komedię, na chwilę się zatrzymać. Całkiem miło. W tym roku Wigilię spędzamy jednak u Bustosa. W związku z tym kilka dni temu byłam świadkiem takiej rozmowy telefonicznej Bustosa z jego mamą. Świadkiem był również Adam, który akurat odbierał od nas fotel i na tę okoliczność upiliśmy się we trójkę:
Mama Bustosa: Zróbcie sushi na Wigilię, ok?
Bustos: Hm... Sushi?? dla tych stu osób to nas chyba nie stać... poza tym ciężko to na stole postawić, z tym wasabi i sosem sojowym? Bez sensu oraz nie ma mowy. Ale możemy zrobić na obiad, obiad jemy w Wigilię zawsze w mniejszym gronie niż kolację, a nie zawsze to musi być śledź z ziemniakami.
Mama Bustosa: Ale babcia tego nie zje, to będzie głodna.
Bustos: No to będzie.
Mama Bustosa: Synek!
Bustos: No to nie wiem.
Wyjście nieoczekiwanie znalazł Adam: Powiedzcie babci, że to taka tradycyjna potrawa z Kresów.
I tak w tym roku jedynym moim kulinarnym wkładem w Wigilię będzie sushi. Kuchnia fusion.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz