sobota, 10 grudnia 2011

Alejandro Veraç: Zielona Żabka i Władca Szos

Czterech misiowatych, dobrze zbudowanych panów, misternie upakowanych w zielone Tico, toczyło się powolutku po dwupasmówce gdzieś pod Warszawą. Na szosie było dość ciasno. Szmaragdowa strzała, z uwagi na słuszne obciążenie, nie mknęła zbyt szybko. Wielce się to nie spodobało w ząbek czesanemu cwaniaczkowi, który sunął zaraz za nimi swoim wypasionym Focusem. W końcu znalazł lukę i z rykiem silnika łyknął zielone cacuszko. Podbił tuż przed nich i nagle bez żadnego ostrzeżenia dał po heblach, zmuszając Tico do ostrego przyhamowania i zjechania na pobocze. Od razu ruszył z piskiem opon, blady i dumny ze swego wyczynu. Testosteron kapał z wydechu. Tico po chwili zebrało się w sobie i kontynuowało mozolną podróż.

Bohaterowie tej opowieści spotkali się ponownie przed skąpanym w czerwieni sygnalizatorem świetlnym. Z naszej małej zielonej żabki wygramolił się jeden z pasażerów, podszedł do Focusika i kulturalnie zapukał w okienko. Ufryzowany cwaniaczek uchylił szybkę, puszczaną przez niego wiochę niespodziewanie przerwał lewy sierp i dwa prawe proste. Sygnalizator aż pozieleniał z radości. Tico ruszyło, inne samochody również, a Focusina po agrotuningu jeszcze długo i smutnie zalegała na prawym pasie… I jaki z tego morał?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz