piątek, 16 grudnia 2011

Julio del Torro: Sprawdź, czy jesteś wariatem

Zazwyczaj wkurwiają mnie wypowiedzi zawierające zwrot "żyjemy w takim kraju", bez względu na to, czy jest on punktem wyjścia danej wypowiedzi, czy też pointą. Zazwyczaj wkurwiają, a niekiedy bawią, tym bardziej, że poza naszym polskim narzekaniem zdarza mi się słyszeć to samo nudne "no, kurwa, właśnie w takim kraju żyjemy" z ust Argentyńczyków, Anglików, Francuzów, czy Australijczyków... Ale ja nie o tym.

Jest taki sklepik na Grochowie, w którym zakupuję wiktuały śniadaniowe 4-5 dni w tygodniu. I przy tym sklepie kręci się tradycyjny podsklepowy żul. No. Ostatnio spotkałem go na przystanku zrobionego jak szpak. Dostrzegł mnie, podszedł, rzekł:

- A my się znamy, bo ja pod sklepem zamiatam, a ty z narzeczoną chodzisz, bardzo ładną, no to się znamy, nie? To skoro się znamy, to może dałbyś mi papierosa?
- Rzeczywiście znamy się znakomicie – odparłem. – Można wręcz powiedzieć, że starzy z nas kumple...

Facet nie dostrzegł sarkazmu tylko jął się radośnie przytulać, ewidentnie wzruszony tym, że i ja sądzę, że nasza bliskość jest czymś bardziej niż oczywistym. No więc poczęstowałem go tym papierosem, w zamian – podczas oczekiwania na autobus – będąc uraczonym biograficzną opowieścią mojego ledwo utrzymującego się na nogach nowego kumpla.

Opowiadał, że tak życie się potoczyło, że mieszka na działkach, ale jest ciepło i z telewizorem, więc generalnie gitara. Mówił, że zamiata pod dwoma sklepami i ma za to stówkę tygodniowo plus jakieś jedzenie i zniżkę na wódeczkę, więc żyć, nie umierać. Opowiadał o swoich zanikach pamięci, ale o tym nie mówił zbyt długo, bo gdy podpalałem mu drugiego papierosa, rozkojarzył się i zapomniał, o czym mówił. A później powiedział, że raz przestał pić – po dwunastu latach brawurowego alkoholizmu. Że już prawie wyszedł na ludzi, ale wtedy to – dwa dni po ostatniej flaszce – poszedł na jakieś badania, wyszło, że z głową ma nie najlepiej i zamknęli go na jakiś czas do czubków. W zakładzie pić się chciało niemożebnie, więc gdy tylko go wypuścili od razu się urżnął i po dziś dzień nie wytrzeźwiał.

Przyjechał autobus, przejechaliśmy wspólnie dwa przystanki i mój kompan sobie poszedł. A teraz, jaki z tego morał, czyli pointa ze spotkania, czyli mocne zakończenie, czyli w jakim kraju żyjemy… Aż se trzy razy w "enter" pierdolnę, a co?!


Żyjemy w takim kraju, że jeśli po dwunastu latach ciągłego chlania nagle przestaniesz, z miejsca uznają cię za wariata.

1 komentarz: