poniedziałek, 19 grudnia 2011

Bustos Domecq: Zabić kota (i dwa psy)

Ostatnio nie mogę się uwolnić od tekstu piosenki, której słuchałem pewnie gdzieś w liceum. Leci to tak:

Kota schwytaliśmy w kącie śmietnika
Łeb mu wcisnąłem w mokrą grudę żwiru
Dziesięcioletni mój przyjaciel Świrus
Wstrzymując oddech - użył scyzoryka.

Zwierzak się szarpał, krew wsiąkała w żwir,
Fruwała w kłakach wystraszona sierść.
Rozwarła się pod ostrzem kocia pierś
W łysiny płuc i śliski kiszek wir.

Wiotczał pod dłonią protest żywych sił
Łomotał w sercu zachwycony lęk,
Aż o żywotach kota dziewięciu przesąd pękł
W cynobry nerwów i błękity żył.

Takie wspomnienie nić pamięci mota.
Świrus chirurgiem został, znanym w kraju
I wie, gdzie życia kończy się istota;
Ja pisze wiersze o śmierci Rodzaju...

Wiele zawdzięcza ludzkość męce kota.


Nie jest to wbrew pozorom wolne tłumaczenie z Cannibali, jest to wiersz Jacka Kaczmarskiego. Autobiograficzny czy zmyślony, z pewnością mocny siłą obrazowania. A przypomniał mi o nim inny artysta, o którym ostatnio przypomnieli sobie internauci z kwejka, gdzie kilka dni temu pojawiło się takie oto cuś:


http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2011/12/6705791ee2ab83dd72cd4f54189ef2af.jpg?1323963928



Ilość bzdur przy okazji tej "petycji" jest niepojęta. Otóż nikt nie stwierdził i nie udowodnił, że pies zdechł (lista osób pewnych że nie zdechł jest dość wątpliwa i oczywista, bo to sam Vargas i właścicielka galerii, ale zarzuty trzeba udowodnić). Po drugie na Biennale Vargas został zaproszony z inną pracą. Po trzecie nikt nikogo nie zagłodził a i trudno stwierdzić, czy ktokolwiek kogokolwiek głodził. Po czwarte jeśli pies zdechł, to jak każdy inny wycieńczony przybłęda: gdzieś pod płotem, a nie - jak sugeruje rezolutny internauta - "na oczach >>znawców<<". Po piąte w końcu, jeśli się nad tym chwilę zastanowimy, tak z zachowywaniem zdrowego rozsądku, a nie rozemocjonowani na widok chorego zwierzęcia jak 14-latka po pierwszej miesiączce to przecież jedyny realny scenariusz jest taki, że owszem - wzięli brzydkiego, chorego psa z ulicy, przywiązali go do ściany galerii, która jest otwarta w określonym czasie, a nie 24h/dobę, po czym po zamknięciu psa poili i karmili, pewnie nawet jakiś galeryjny cieć go głaskał i z nim gadał, bo niby czemu nie.

To wszystko świadczy dla mnie o tym, jak potrzebna była praca Vargasa - wszystkie te petycje i zarzuty biorą się przecież z niepojętego dla ludzi estetycznie zestawienia biednego, chorego psa ze słowem "sztuka". Oczywiście żaden z tych święcie oburzonych nie weźmie do domu pchlarza z rynsztoka, bo mu zakłaczy nowy dywan z Ikei, za to może się zalogować do neta i bez najmniejszej znajomości całej sprawy obsobaczyć gościa za sadyzm i niezdrowe fascynacje, przy okazji tworząc kolejną wersję definicji Sztuki która przecież jest jedyna i wiadomo jaka.

I symptomatyczne jest to, że najbardziej stanowcze opinie o sztuce mają ludzie, którzy o sztuce gówno wiedzą.

1 komentarz:

  1. Ignorancja wojująca walczy o prawo do nazwania plucia wrażliwością. Społeczną, artystyczną, ludzką, jak zwał tak zwał. A że wyartykułować takie żądania łatwiej niż kiedykolwiek, to nie ma co się dziwić fotkom zmasakrowanych zwierzątek na fejsie, durnowatym petycjom albo żądaniom kary śmierci. Tak z wrażliwości, żeby poczuć się jeszcze lepiej.

    "Najbardziej stanowcze opinie o sztuce mają ludzie, którzy o sztuce gówno wiedzą." - polecam "Untitled" Goshki Macugi w Zachęcie. Wystawa jest właśnie o tym :)

    Dzięki za Kaczmarskiego :)

    OdpowiedzUsuń