czwartek, 1 września 2011

Rodolfo Bardonado: Wyborcze rytmy

Polityka nie jest, nie była i raczej nigdy nie będzie najważniejszym polem mojej zawodowej działalności, choć w tak zwanej „wydarzeniówce” jestem na bieżąco.

Zbliżające się wybory ani mnie grzeją ani ziębią, szczególnie, że jak pokazuje mój kalendarz głosować po raz kolejny pójdę na kacu. Generalnie się przyzwyczaiłem, choć kiedy kilka lat temu o 6.00 miałem kłopot z trafieniem w kartę do głosowania nieco zmarkotniałem. Z kolei podczas ostatnich wyborów głosowałem za granicą a podczas przejazdu z Johannesburga do ambasady w Pretorii byłem nieprzerwanie agitowany przez członków miejscowej Polonii, żeby zagłosować na jedynego właściwego kandydata. Wtedy zmarkotniałem nawet bardziej.

Mimo, że sprawa nie jest świeża to dopiero kilka dni temu na spokojnie przesłuchałem dwa hity tegorocznej kampanii, czyli wyborczą piosenką PSL-u i super hiciora niejakiego Łukasza Naczasa. Ludowcy postawili na tradycyjną nutę, skoczną, przyjemną. Teledysk też całkiem niezły. Po pijaku nawet przy tym „songu” potańczyłem. To jest po prostu dobre. Obawiam się niestety, że Bustos, Paco, czy Julio tylko pokręcą głową z politowaniem czytając te słowa, ale naprawdę jak na wyborczą piosenkę i target PSLu, to jakoś trzyma się kupy.
Niejaki pan Naczas natomiast postawił na partyjny hip-hop angażując w to bardziej znanych kolegów. Czas na Naczasa jednak mnie nie przekonuje, a już logo w postaci literki N zwieńczonej strzałką niczym u superbohatera zniesmacza mnie do reszty.
A tak to wygląda w oryginale:
Piosenka PSL-u
Piosenka Naczasa


1 komentarz: