I wyciekło: od dzisiaj (tak sądzę, ja przynajmniej od dzisiaj o tym wiem) można posłuchać pierwszych 30-kilku sekund nowego kawałka z płyty Lou Reeda, na którą nowojorczyk postanowił ściągnąć chłopaków z Metalliki.
Nie wiem, czemu wybrali ten akurat fragment, bo zupełnie nic nie mówi o samej płycie (może właśnie dlatego?). Metallica - jak Metallika, ciężkie, nieco zbyt ostro brzmiące gitary, trochę Hetfieldowej chrypy, bardzo dużo Larsowych talerzy, które psują całkiem niezły perkusyjny bit, plus zero basu - klasyka, do której zdążyliśmy przywyknąć. Lou Reed też standardowo, bardziej recytuje niż śpiewa, podciąga ostatnie sylaby wyginając je w jakiś śmieszny łuk, zawsze gdzieś obok, zawsze dla siebie - znowu: klasyka, do której przyzwyczaił. Brakuje tylko charakterystycznego bałaganu gitarowego, tego brudu, którym Reed tak pięknie potrafił operować. Mam nadzieję, że poukładane i grane w punkt metalowe riffy Mety nie zdominują "Lulu", szkoda by było potencjału kompozytorskiego Reeda na takie upraszczanie, warto natomiast by było wykorzystać aranżacyjny talent Metalliki do podbicia kompozycji Reeda w najistotniejszych akcentach.
Nie zawodzą natomiast fanboye Mety. Ktoś pisze:
lou reed is the worst thing that metallica could happen. srsly that dude is a fucking retard. Maybe there'll be a nonlou version of this, im not gonna buy this for sure.
jeszcze inny pisze:
lou reed is a fucking failure
I żeby odreagować poziom debilizmu: bonus z dedykacją dla fanów Reeda
ps.: a rzeczonego fragmentu można posłuchać tu:
http://www.youtube.com/watch?v=hi15nyO3v6s&feature=player_embedded
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz