sobota, 7 stycznia 2012

Alejandro Veraç: Buczuś

Znów udało mi się odwiedzić kulinarnie magiczne miejsce. Julio i Rodolfo mogą poświadczyć, gdyż wybraliśmy się tam wspólnie. Tym razem była to rodzinna knajpka prowadzona przez miejscowych górali z Tylicza, kilka kilometrów od Krynicy-Zdroju, którą pierwszy raz zaliczyłem parę lat temu. Z zewnątrz nic specjalnego, w środku klasyczna beskidzka karczma. Karta jest dość skąpa, można w niej znaleźć kilka zup i trochę więcej propozycji dań głównych oraz parę dodatków. I w zasadzie to jest klucz do sukcesu. Karczma serwuje to, z czego słynie w całej okolicy, ba… nawet w całym regionie. Jest to baranina marynowana parę tygodni w domowej śliwowicy, dzięki czemu jest krucha i delikatna oraz pozbawiona wątpliwego aromatu baraniego mięska. Za półkilogramową porcję z pieczonymi ziemniakami, bukietem surówek i innymi dodatkami oraz obowiązkowym kieliszkiem 80% śliwowicy płaci się 35 złociszy. Rosołek na baraninie lub kwaśnica z baranim żeberkiem kosztuje szóstaka… Jak nie dasz się namówić na specjalność zakładu to bierzesz schaboszczka z pieczonym oscypkiem… w cenie zestawu z McDonald's. Do tego domowy grzaniec i jeszcze więcej śliwowicy. Jak dla mnie miejsce kompletne, nawet pomimo tego, że jedna z córek założyciela knajpy zarzekała się, że nie jada baraniny. Podobno dlatego, że od taty na osiemnastkę dostała małego, słodkiego Buczusia. Przynajmniej już wiadomo, co będzie w menu, jak stary będzie wydawał ją za mąż… Reasumując, miejsce obowiązkowe dla każdego będącego w pobliżu żarłoka – Wiejska Chata na Wiejskiej 2 w Tyliczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz