wtorek, 10 stycznia 2012

Paco Haya Rodriquez: portal do innego świata

Śledzę. Nie znaczy to, że zajadam się śledziami siedząc. Śledzę znaczy ni mniej ni więcej śledzenie, tropienie czy podglądanie czegoś. W moim przypadku to coś, to portale, w tym też te społecznościowe. Właściwie to chyba jednak głównie społecznościowe.

Gdy Nasza Klasa została sprzedana – z jakich względów sam po dziś dzień nie kumam - większość ludzi uciekła na „fejsa”. Facebook stał się bogiem. Z jednej strony wcale mnie to nie dziwi. Można stworzyć profil firmy, wrzucać znajomym na ścianę, oni znajomym itd. W pewnym momencie okazuje się, że tenże profil ma 500 fanów, ileś tam kliknięć „lubię to” i sporo osób go obserwuje (subskrybuje). A co za tym idzie, MEGA darmowa promocja – reklama firmy. Zazwyczaj jest tak, że nie ma nic gratis, chyba że wpierdol, ale jak zabiorą nam portfel to cały ten „gratis” idzie się jebać.
A tu właśnie FaceBóg pokazał, że można.

Z drugiej strony pełen lans! Poza wrzucaniem na ogólny kanał teledysków czy linków do fajnych rzeczy znalezionych w sieci, zauważam mega lans swoimi ciuchami, dziećmi, furami imprezami… i może to właśnie jest klucz w obecnych czasach, aby poczuć się lepiej. Im więcej „lajków”, tym jestem „zajebiściejszy”. No chuj, skoro tak ma być niech będzie. Choć to pedalskie.

Poza fejsidłem (o dziwo) wysoką pozycję ma goldenline. Portal raczej oparty na doświadczeniach w pracy, choć, jak zauważyłem, golden ma spore grono wielbicieli, jest zajebiście dużo grup tematycznych - od totalnie beznadziejnych typu: jestem kobietą, umiem się malować czy lubię gumę, po podróżnicze czy skupiające maniaków fotografii wszelkiego rodzaju.
Goldenline w jakiś dziwny, lecz zupełnie działający sposób, eliminuje ludzki spam, choć debili i tu nie brakuje.

O jednym z pierwszych większych skupiskach ludzkich istnień, portalu jakim jest Grono nie wiem zbyt wiele, gdyż opuściłem ten ciepły kurwidołek bardzo dawno temu. Przypuszczam jednak, że nadal szerzy się tam tani dyskotekowy lans… coś tak czuję.

I tu właśnie nasuwa mi się jeszcze jedna myśl... Google+ - no tego to już nie dane mi ogarnąć. Zresztą, jak widać po wpisach, nie tylko mi. Słaby ten g+, niby face, niby twitt. Jakieś to cienkie.

Na koniec zostawiłem sobie wszech znany i kochany na całym świecie (ale nie w Polsce) Twitter. Fakt, sporo tam ludzi (profili). Twitter to taki mikroblog. Można tam wpisać coś koło 140 znaków (chyba), czyli prawie tyle co w jednego smsa, przez co wpisy są krótkie. Co w pełnej swej prostocie mnie ujmuje. Nie lubię długich wpisów, bo jak skończę czytać to zapominam co było na początku. Przemawia to na stronę Twittera. Jednak nie od dzisiaj wiadomo, że zawsze musi być „ale” i oczywiście jest i tu. Z racji tego, że trzeba się streszczać, nasze przodujące lansujące się gwiazdeczki z czołowych list przebojów piszą „Jestem u mamy, jem obiad” albo „ale zajebisty lakier kupiłam”, „Jadę samochodem w korku”, „stoję w korku, więc nie jadę, wrr” czy te w stylu „pijemy wódę z Kasią”. Ja rozumiem, że krótkie jest spoko, jeśli chodzi o spódniczkę, zrozumiem też, gdy w grę wchodzi bluzka, zrozumiem gdy wpis na blogu CATRINAS brzmi: Siedzimy właśnie w jakiejś zapyziałej chacie w Alpach. Zasypało nas śniegiem, nie ma prądu, przez przypadek znaleźliśmy filiżankę Internetu więc piszemy RATUNKU!
Jednak Twitter przechodzi samego siebie.

Wracając jednak do promocji własnej lub cudzej firmy czy kapeli czy innej działalności, to jak najbardziej wszystkie te portale do tego się bardziej lub mniej nadają. Nadaje się również do tego blog, co również w wielu wpisach na różnych blogach widziałem.
Jeżeli ktoś jeszcze nie wie to spieszę poinformować, iż graficznie nasz magazyn (którego kolejny numer już niebawem zawita w waszych domach) ogarnia moolaba. Jak na promocyjny lans przystało moolaba zaprasza do siebie!


Najpierw na swoją stronę, która rozbudowuje się prawie codziennie www.moolaba.com


Następnie zaprasza na fejsa – wystarczy kliknąć LUBIĘ TO – a wiadomo im was więcej tym lepiej https://www.facebook.com/moolaba


No i oczywiście Twitter https://twitter.com/#!/moolaba follow us!


PS i przy okazji wrzucę takie oto foto:

2 komentarze:

  1. Paco,

    Ostatnio wpadły mi w łapy statystyki dotyczące serwisów społecznościowych w Polsce, na Węgrzech i w Rosji. Nie pytaj dlaczego, ale musiałem napisać tekst na ten temat. Nasza-Klasa nie przegrała dlatego, że ktoś ją kupił. Facebook rozpierdala wszystkie "lokalne" serwisy takie jak NK w tych krajach, w których ludzie odczuwają elementarną potrzebę posiadania znajomych zza granicy. A taka Polska czy Węgry, jako członkowie UE, tak mają. Studenci lecą w świat, stukają Hiszpanki, piją z Irlandczykami, wracają i KONIECZNIE chcą pozostać w kontakcie. Przynajmniej z Irlandczykami. Z Węgierskim Iwiw (Internet Who Is Who) stało się tak samo (przy okazji: też się to chyba zbiegło z przejęciem serwisu).

    NK ma nawet ciągle dużo więcej kont użytkowników niż FB. Ale to tylko oznacza, że ludzie mają ten serwis w tak głębokiej dupie, że nawet im się nie chce ich skasować. Dokładnie tak jak z Gronem. I z apostazją w Kościele katolickim.

    Jedyny kraj, który ma szansę się przed tym obronić, to Rosja. Bo:
    a) Rosjanie mają długą tradycję adoptowania zachodnich produktów na swoje potrzeby - Facebook nie był wyjątkiem. Rzuć okiem jak wygląda taki serwis jak VKontakte
    b) Rosjanie nie lubią zachodu i integrują się tylko na obszarze post-radzieckim
    c) VKontakte pozwala dzielić się pirackimi filmami z rosyjskim dubbingiem

    I co z tego, że VK nie ma nawet "Lajka"?

    Buziaki
    Fidel

    OdpowiedzUsuń
  2. Fidel,

    eee tam :) ehee

    buziaki
    Paco

    OdpowiedzUsuń