środa, 25 stycznia 2012

Fidel C. de Izquierdas: Boska schizofrenia

Jakiś czas temu na stronach „Tygodnika Powszechnego” natknąłem się na takie oto statystyki:

„Według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, 91 proc. Polaków wierzy w istnienie Boga, 72 proc. w niebo, dwie trzecie w zmartwychwstanie, a 41 proc. w piekło. Poprawną wiedzę o Chrystusie, Bogu i człowieku, posiada niewiele ponad jedna czwarta.”

Ciut kuriozalne. I chyba nieco zmieniające religijny obraz Polski. Ja na przykład nie bardzo potrafię sobie wytłumaczyć, jak można być katolikiem i nie wierzyć w niebo albo zmartwychwstanie. No zaraz – albo Bóg zesłał swojego syna na ziemię, żeby ten przez cierpienie odkupił ludzkie grzechy, albo go nie zesłał. I albo on zmartwychwstał, albo nie. Czyli te 91 proc. Polaków, to wcale nie katolicy. Tylko ludzie potrzebujący jakiejkolwiek metafizyki – wierzący „w coś”. Sami katolicy zaliczaliby się do tej kategorii, ale nie wypełniali jej w całości. Zatem nie byłoby ich 91%, tylko gdzieś między 25% a 91%. To pewna różnica. Skłonny byłbym nawet poszukiwać ich raczej w granicach 25-41% (ta druga liczba oznacza zarówno odsetek Polaków wierzących w piekło i deklarujących regularne uczestnictwo w mszach świętych – przypadek?). To by tłumaczyło, dlaczego niektórzy z katolików mają poczucie bycia w mniejszości – mimo, że teoretycznie są w większości wręcz przytłaczającej. To by również tłumaczyło popularność ruchów typu New Age (tak przerażających w wizji ks. Natanka), parapsychologii (polecam zapoznanie się z teorią projekcji astralnych), czy filozofii Wschodu. Ludzie odczuwają głód metafizyki, którego ich oficjalna religia nie jest w stanie zaspokoić. Szukają gdzie indziej.

Zupełnie inną sprawą jest, jak te statystyki wpływają na sensowność utrzymania w szkołach przedmiotu zwanego religią. To jest mniej więcej tak samo, jak gdyby w szkole uczono matematyki, ale wierzyłoby w nią tylko 91%, w dodawanie 72%, w mnożenie 66%, w ułamki 41%, a w pierwiastki już tylko 25%. Podobna schizofrenia jest możliwa tylko w przypadku przedmiotu, który nie jest nauką. I tu, dosyć okrężną drogą, dochodzimy do oczywistego pytania: czy w szkole jest miejsce na przedmiot, który nie jest nauką?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz