sobota, 21 stycznia 2012

Antonimo Gallus: Gringo

{Gringo (hiszp.) – pierwotnie mianem tym w krajach Ameryki Łacińskiej, a także w Hiszpanii określano cudzoziemca oraz osoby niemówiące po hiszpańsku. Z czasem nabrało ono pogardliwego wydźwięku na określenie osób pochodzących ze Stanów Zjednoczonych bądź Anglii, by w końcu stać się przymiotnikiem określającym osoby o urodzie charakterystycznej dla krajów północy. Potoczne określenie w Ameryce Południowej na turystę.

Geneza
W książce Wiesława Fijałkowskiego "Żołnierz samotnej gwiazdy" można znaleźć opis zdarzenia, które mogło przyczynić się do powstania tego określenia. W czasie wojny amerykańsko-meksykańskiej wojska armii Stanów Zjednoczonych pod wodzą gen. Zachary Taylora, po zdobyciu twierdzy broniącej podejścia do meksykańskiego Monterrey, wkraczały do miasta w szyku marszowym. Maszerujący żołnierze śpiewali piosenkę "Zieleni się trawka" ("Green grow the grass"). W momencie, kiedy oddziały weszły między budynki, ukryci Meksykanie, mieszkańcy miasta zasypali je gradem pocisków. W rezultacie, Amerykanie ponosząc straty, wycofali się z miasta i rozpoczęli regularne oblężenie. Przypuszczalnie w momencie, kiedy padły pierwsze salwy żołnierze wyśpiewywali pierwsze słowa piosenki ("green grow"). Autor w następujący sposób opisuje krajobraz po wycofaniu się amerykanów: "[...]W Monterrey pozostały ciała zabitych żołnierzy w ciemnobłękitnych mundurach i błąkające się echa pieśni. Jej pierwsze słowa wymawiane z hiszpańska "gringo" przeleciały przez Meksyk, a później przez całą Amerykę Łacińską, stając się synonimem nienawistnych i zaborczych Anglosasów [...]"}

*źródło: wikipedia

Otóż Gringo… to słowo z łatwością wpadające w ucho. Słowo, które sprawiło, że umarli wciąż żyją.
Gringo… słowo, które byłoby zapewne o niebo lepszym tytułem niż „Za garść dolarów” (Per un pugno di dollari) Sergio Leone z roku 1964.
Kim jest Gringo… Gringo jest tym, co zapewniło nieśmiertelność Eastwoodowi. Eastwood wiedział, że warto pozostać Gringo, dobrze trzymać się z Gringo. Miał rację, pozostał Gringo. W Gran Torino, po latach, również można odnaleźć w nim zawsze patrzącego pod słońce... Gringo.
Gringo ma swój popularny synonim - inny. Jeśli jesteś Gringo, nie będziesz miał lekko. Gringo nie płynie z nurtem, Gringo nie kracze tak jak inne wrony, gdy między nie wejdzie. Gringo to czarna owca, odszczepieniec, trędowaty. Ile razy Ty, piękny i dzielny, byłeś Gringo? Nie pasowałeś do otoczenia, w którym wszystko współgrało... poza jednym fałszywym dźwiękiem - Tobą. Jeśli tak, to jest szansa, że niestety... ale jesteś Gringo. A dokładniej… jeśli mimo presji świata... sobą pozostałeś. Bo być Gringo to cierpieć i w cierpieniu odnaleźć sens. Być Gringo… to nie wejść do ukołysanej własną niezmiennością tawerny. Drzemiącej w jednym z domów między skałami, na szczycie leniwej góry, jak choćby przepiękne portugalskie Monsanto i poproszenie łamaną portugalszczyzną o paczkę papierosów, w tejże tawernie. Fajnie usłyszeć, jak nagle milkną wszystkie rozmowy, poczuć na sobie papier ścierny spojrzeń. Ale to nie znaczy być Gringo. Nie! To nasza wyobraźnia… to moja własna ekranizacja pięknej strony Gringo, jeden z piękniejszych momentów tułaczki, która niewiele ma w sobie tawern... no... tawern to może trochę akurat ma.
Bingo dla psa Dingo, on jest prawdziwym Gringo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz