niedziela, 15 maja 2011

Catalina Jimenez: odsypianie długiej nocy

Podobno to obciach chodzić na Noc Muzeów. Tak usłyszałam wczoraj w okolicach Krakowskiego Przedmieścia. Była jakaś 23:00, może północ a na Krakowskim takie tłumy, że podobne widziałam tam w około 10 kwietnia. Tyle że tym razem była to głównie młodzież. I nikt nie sprzedawał zniczy. 
Zawsze mi się wydawało, że Noc Muzeów jest spoko. Wszystkie ważne miejsca w Warszawie i mnóstwo mniej ważnych, nie dość, że pozostają otwarte do 1:00, 2:000 w nocy, albo i do rana, to jeszcze szykują specjalne atrakcje, gry zabawy, performansy, w które wciągają przybyłych. Wczoraj np na Mazowieckiej w Galerii DAP artyści postawili ścianę. Ściana była biała, a w ciągu nocy z jednej strony malowali ją profesjonalni grafficiarze, a z drugiej kto chciał. Ubaw był tym większy, że te nieprofesjonalne prace były na bieżąco fotografowane, drukowane i wystawiane w drugiej części galerii. Na ASP również było mnóstwo wystaw, na dziedzińcu płonęło wielkie ognisko obłożone cegłami. Były też szaszłyki z grilla. I tłumy. Tłumy różnokolorowych, roześmianych, czasem trochę pijanych ludzi. Noc Muzeów to nie jest obciach. To fajne wydarzenie, które robi nam w stolicy klimat. Chociaż raz w roku. Chyba że jest to jedyny dzień w roku kiedy idzie się na wystawę. To wtedy trochę jest obciach.
Wczoraj było jeszcze jedno ważne wydarzenie. Kucharze z wietnamskiej knajpy na Stadionie otworzyli swoje miejsce na Brackiej 18. Nie ma już blachy falistej, kartonów i syfu dookoła, ale żarcie pozostało to samo. Nie zjeść nigdy legendarnej sałaty, która tak naprawdę jest genialną wietnamską zupą, to też obciach.

1 komentarz: