piątek, 18 lutego 2011

Julio del Torro: Ludziom pracy

Jechałem tramwajem, prosząc opatrzność o pozbawienie wszelkich trosk. Chwilę przedtem zastanawiałem się, co napisać na blogu. W końcu piątek to mój dyżur. Bo mamy dyżury. A więc zastanawiałem się. Pięć sekund. Nie miałem siły myśleć. Więc zwróciłem się do opatrzności. Opatrzność, jak sądziłem, zlitowała się. W swej nieziemskiej potędze obdarowała mnie torbą. A konkretniej dotlenieniem mózgu, pozwalającym uświadomić sobie, że mam ze sobą torbę, zaś w torbie jedynego faceta na świecie, który z pewnością nie będzie chciał mi tego wieczoru dopierdolić. A mianowicie Charlesa Bukowskiego. Pod prysznicem czytam Balzaka, w tramwajach Bukowskiego. Dla równowagi. Co do łaskawości opatrzności – myliłem się. Pierwsza rzecz, na którą się nadziałem, to poniższy fragment:

Jakoś udało mi się przetrwać tamto popołudnie i jechałem do domu z łupem w wysokości ponad 100 dolarów. Wracałem w tłumie ludzi pracy. Cóż to była za zgraja! Wkurwieni, wykończeni, pędzili do domu pieprzyć się, jeżeli mieli z kim, oglądać telewizję, kłaść się wcześnie, żeby od rana pchać ten sam wózek.

Warto nadmienić, że tramwajem wracałem do domu po 11 godzinach pracy. Wraz ze mną końcówka grypy żołądkowej. Tak, byłem wykończony. Wkurwiony? A i owszem. A Charles? Ten jedyny facet na świecie, który miał stać po mojej stronie? Ten prezent łaskawej opatrzności? Charles mnie zdradził. Charles pisał o mnie. Żeby jeszcze w domu było kogo pieprzyć. Telewizję mi odcięli. Kurwa. Chociaż tyle, że dziś piątek i przez dwa dni wózek na parkingu.

2 komentarze:

  1. wozek moze i na parkingu, ale weekend zapowiada sie pracowicie czyz nie?

    OdpowiedzUsuń