poniedziałek, 21 lutego 2011

Bustos Domecq: Ludzie pracy nie odpoczywają

- Fajnie pracujecie chłopaki. - rzucił barman z 2na3 w sobotni poranek, kiedy ekipa pod wezwaniem CATRINAS była z grubsza w połowie prac nad sesją zdjęciową (prócz Cataliny, która w połowie była z chudsza, bo musiała pominąć śniadanie).
Catalina była właśnie gdzieś między czerwoną kanapą a barową ladą, starając się nie trząść zbyt bardzo (okutaliśmy ją po sutki stanikiem i u dołu koronkowymi majtkami, żeby nie zamarzła w niedogrzanym wnętrzu), bo zdjęcia muszą być ostre (wyszły zajebiście ostre), w czym tylko trochę przeszkadzały uwagi słodkiej pani fotograf. My (Paco, Julio i ja), w zaawansowanej połowie pierwszego piwa i przy filtrze drugiego papierosa, zajęci byliśmy roztrząsaniem ważkich kwestii organizacyjnych: który duet na płycie Slasha jest najkorzystniejszy (uznaliśmy, że z wokalistą Wolfmother, choć dalej uważam, że korzystniej wygląda Fergie), czy rozpad The White Stripes bardziej niepokoi czy koi (Paco wyglądał na zadowolonego, ja dalej uważam, że to skandal, a Julio dyplomatycznie zdusił dogasającego papierosa), i czy uda nam się zrealizować ambitny scenariusz imprezy z poprzedniego wpisu Fidela (raczej tak, choć osobiście mam nadzieję, że utratę moszny wywróżył mi przedwcześnie, poza tym nie doszliśmy do porozumienia względem Wielkiej Zielonej Świni).

- Fajnie pracujecie chłopaki. - te słowa jakoś nade mną zaciążyły. Bo choć humory w ten sobotni, barbarzyński poranek nam dopisywały, i choć tło catalinowych piersi mogło kojarzyć się z rozkoszami dekadencji, to jednak przygotowanie Imprezy Promocyjnej CATRINAS nie jest takie fajne, na jakie wygląda.

Ustalanie terminu imprezy okupiliśmy z Juliem ciężkimi chwilami: on w łóżku, po telefonie do pracy, że dzisiaj to się nie pojawi, ja - w biurze, bo telefon tego dnia nie wchodził niestety w rachubę, próbując wyglądać kompetentnie i odpowiedzialnie (na szczęście w mojej pracy "chwilowe niedyspozycje" są wpisane w etos). Resztki moich kompetencji i cała pewność siebie prysły wraz z dzwonkiem telefonu, na którego wyświetlaczu ukazał się złowieszczy podpis: "2na3". Owszem, pamiętałem zapisywanie numeru do zaangażowanego w rozmowy z nami barmana, jednak nie miałem pojęcia, co też może ode mnie chcieć następnego dnia o godzinie 12... Coś zostawiłem? Julio coś nawywijał, i teraz go szukają, żeby zabić? Odebrałem telefon i serce stanęło mi w gardle, kiedy usłyszałem głos mojego prezesa. Do tej pory nie mam pojęcia, jak to jest możliwe...
 Kilka dni później Julio znowu musiał pojawić się w 2na3, żeby oddać im skradzioną w szale kostkę do gry. Kiedy natomiast w któryś z kolejnych poniedziałków stawiliśmy się tam ponownie, żeby umówić termin sesji zdjęciowej i przypomnieć o promocyjnym drinku (o którym my zapomnieliśmy, ale oni pamiętali), wymuszona została na nas obietnica, że już żadnej kości sobie nie przywłaszczymy. Uroczyście przyrzekliśmy, choć Julio, ku mojemu niepomiernemu zdumieniu, oznajmił, że to ja włożyłem mu ją do kieszeni płaszcza. Być może, to nawet pasuje.

Impreza już w tę sobotę, roboty jeszcze co nie miara, choć wszystko na finiszu. Wpadajcie tłumnie, na wszelki wypadek możecie zabrać jakieś kości do gry.



Impreza Promocyjna
CATRINAS
sobota 26 lutego
2na3
ul.Bracka 20
start o 20, wjazd free

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz