poniedziałek, 7 lutego 2011

Bustos Domecq: the laptop has been smoking, not me

Dyskusja o paleniu wybrzmiała nim sam zdążyłem się w temacie uzewnętrznić. Więc siadam do laptopa i odpalam papierosa (według Fidela jestem samooszukującym się skurwysynem, bo nałogowcem, według własnego jedynie osądu, nie jestem, choć nie czuję się także członkiem żadnej chlubnej, elitarnej mniejszości). Zaciągam się mocno szukając inspiracji i obsiadają mnie moje koty. Raptem dwa, nie jestem przecież pojebany. Przyłażą, bo również im papierosy kojarzą się dobrze: z otwieraniem balkonu; a wiadomo, że jak impreza, to tylko na balkonie. Nie ukrywam, że i dla nich mój nie-nałóg jest niebezpieczny, choć w ich przypadku napis na paczce powinien brzmieć: "Minister zdrowia ostrzega: palenie papierosów przez Bustosa może spowodować śmierć przez roztrzaskanie czaszki o chodnik 7 pięter niżej". Bo balkon to przede wszystkim miejsce wspinaczki, kto wyżej, kto prędzej, kto szybciej, widziałeś tego jebanego gołębia?, po rozciągniętej na całej jego (balkonu, nie gołębia) długości, zabezpieczającej siatce. Siatka z kolei też jakoś bardzo nie zabezpiecza - gdyby nie wrodzona czujność kilka ewakuacji już byśmy zaliczyli (my, bo w ratowaniu kotów bywam zapamiętany). Choć - jak sądzę - koty nie mają ze mną tak źle. W końcu palę, więc nawet zimą muszę czasem otworzyć balkon... czasem, bo przecież nie jestem nałogowcem. Błędne, zbawienno-śmiercionośne koło nie-nałogu.

Ale nie o tym; ciężko pisać, bo trzaskanie pazurów po owiniętym taśmą izolacyjną drucie siatki odrywa co minutę, a reagować trzeba prędko. Odpalam drugiego, bo pierwszy dogasł zbyt szybko, a wiadomo, że najlepiej pisać przy dymku. Kocie życie jest już bezpieczne (teraz czas przekąsić), ale zagrożone jest moje: kiedy do domu wróci Catalina czeka mnie niechybny opierdol, bo balkon nie balkon - czuć. A jak czuć, to Catalina się wkurwia.

Nie zrozumcie mnie źle, Catalina też pali. Ale też nie nałogowo, i jej przeszkadza w mieszkaniu. Jej przeszkadza w mieszkaniu, Fidelowi - i reszcie społeczeństwa z rządem na czele - przeszkadza w barze. Mnie przeszkadza, że choć palę okazyjnie - albo wieczorem w domu przy ekranie laptopa, kiedy zmagam się z Catrinas lub (rzadziej) misternym kleceniem pracy magisterskiej (ile to już czasu?), albo - drzewiej - w barze przy piwku okraszonym kieliszkiem wiśniówki (nie jestem alkoholikiem, po prostu lubię się okazyjnie upić), to gdziekolwiek nie chciałbym zadośćuczynić pasji - kogoś wkurwię; a skoro wszystkim nie dogodzę, to zostaje mi chociaż dogodzić sobie.

Więc idę sobie dogodzić, a was zostawiam (niech to będzie taka moja blogowa tradycja) z kawałkiem, przy którym papieros jest absolutnie niezbędny (i z przeprosinami za ordynarność):

Tom Waits - Heart attack and vine

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz