niedziela, 20 lutego 2011

Catalina Jimenez: Megamocna

W ostatniej swojej notce Bustos napomknął coś o tym, że kobiety idą na uniwersytety, żeby udowodnić mężczyznom, że one też potrafią. Mam nadzieję, że chodziło mu o kobiety dwa stulecia temu, bo w XXI wieku nic już nikomu nie musimy udowadniać. Możemy być kim chcemy. Nawet jeśli jesteśmy tylko bohaterką nowej kreskówki DreamWorks - "Megamocny", to i tak już nie jesteśmy skazane na to, by kochać się w superbohaterze, drżeć przed czarnym charakterem, który nieustannie nas porywa i zalotnie machać długimi, idealnymi lokami. Roxanne nie kocha się w głównym bohaterze, bo ten jest zadufanym w sobie bucem, a jej krótka (!) fryzura jest czasem w nieładzie. Poza tym jest jedyną postacią w tej bajce, która nie ma problemów emocjonalnych i nie boi się ratować miasta. W tym jest trochę podobna do Fiony ze "Shrecka", tyle że ona nie czekałaby w wieży na uwolnienie - ona by dała smokowi w pysk i sobie poszła. Dobrze, że są już takie bajki, w których królewna nie jest tylko po to, by czekać na księcia, dobry bohater nie zawsze jest do końca dobry, a zły, tak naprawdę nie jest do końca zły, tylko troszkę zagubiony. Bo tak też jest w życiu i im wcześniej to zrozumiemy, tym lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz