Oddychaj: wdech, wydech, wdech, wydech. Nie daj się.
Zresztą... galopujące suchoty to nawet brzmi nieźle. Lepszy byłby może tylko bronchit. Zawsze chciałam mieć bronchit. Albo globus! Natychmiast wyobrażam sobie przystojnego dżentelmena w kapeluszu, świetnie skrojonym ubraniu i w rękawiczkach, jak zmartwiony mówi: "Catalina dzisiaj cierpiąca, nie dołączy do nas. Lekarze podejrzewają globus." Cudowne.
A 6 godzin temu rozdano Wdechy. Nie mogłam pojawić się na gali, musiała mi wystarczyć relacja telefoniczna. Podobno warszawka bawiła się tak, jak tylko warszawka potrafi, gdy sponsorami są Heineken i Niemiroff.
W kategorii Miejsce Roku 2010 deskę surfingową z komiksem Przemka Truścińskiego dostało 5 10 15. Co wyjątkowo cieszy. Publiczność natomiast swoją Wdechę dała Centrum Nauki Kopernik. Może przerobią ją tam na jakąś interaktywną instalację?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz