piątek, 4 lutego 2011

Julio del Torro: Lifestyle albo Catrinas Banda

Nie lubię słowa "lifestyle". Po prostu go nie lubię. Brzmi niby ładnie, ale coś mi w nim nie gra.
Przedwczoraj odbyło się zebranie redakcyjne Catrinas Banda. Chwilowa kwatera główna znajduje się w moim domu. Dom uległ lekkiej metamorfozie. Rządki smutnego szkła z wytłoczeniami zapewniającymi o nienagannej jakości jego nieaktualnej zawartości sprawiają, że czuję się trochę jak kolekcjoner, a trochę jak żul. Perfuma Lady N nie wietrzeje. Po kuchni fruwają wlepki catrinas.pl, w dużym pokoju walają się balony, których ostatecznie nie wykorzystaliśmy w sesji zdjęciowej. Stoją tu też dwie lampy i statyw fotograficzny. Fidel Capucha de Izquierdas, tuż po zebraniu, gdy już zamknęliśmy szpigiel drugiego numeru, znajdował się w stanie odmiennym od racjonalnego. Śmiem nawet twierdzić, że pomimo tego, iż fizycznie chwiał się tuż obok mnie, subiektywnie przebywał w odmiennej rzeczywistości. W tejże szykował się na pojedynek, powarkując na statyw: "Wkurwiasz mnie trójnogu! Zaraz ci pierdolnę!". Catalina Jimenez, nagle zbudzona zerwała się po telefon i wezwała taksówkę. Głośno przeklinając odholowała Bustosa Domecqa do windy. Bustos śmiał się i śpiewał, jednocześnie jęcząc coś o Borgesie.
Czy to, że upijając się robimy fajną gazetę i gadamy o Borgesie sprawia, że nie jesteśmy pijakami? Jasne, że nie, ale mamy to w dupie.
Nie lubię słowa "lifestyle", ale lubię swoją praktyczną interpretację jego znaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz