piątek, 23 marca 2012

Julio del Torro: Raport z czasów zarazy

Od dwóch dni przed północą w moim mieszkaniu pojawia się martwa, zasuszona staruszka, która chodzi za mną do kuchni ilekroć idę zapalić. Bo palę w kuchni. Poza tym nie dostrzegam innych odchyłów związanych z kilkudniowym zamknięciem w czterech ścianach, na antybiotykach.

Wreszcie mam czas na odrobienie zaległości czytelniczych – tak myślałem, ale się przeliczyłem. Tak się składa, że czytam Tęczę grawitacji Pynchona, a nie jest to – przynajmniej dla mnie – lektura łatwa. Zazwyczaj po trzech stronach muszę przerwać na pół dnia, bo jestem albo rozjebany na łopatki, albo zmęczony. W każdym razie polecam, szczególnie tym, którzy nie wiedzieli, że największym wrogiem Anglii podczas II Wojny Światowej był gigantycznych rozmiarów migdałek, który terroryzował Londyn.

Udało się za to z zaległościami muzycznymi z końca lat sześćdziesiątych. Wiele odkryć. Przede wszystkim muszę otwarcie przyznać, że moje życie duchowe było znacznie uboższe zanim nie dowiedziałem się o istnieniu płyty zespołu The West Coast Pop Art Experimental Band pod tytułem The West Coast Pop Art Experimental Band Part One, która to jest... drugą płytą kapeli. Gdy jej słucham, płonę.

Koniec raportu.
Tak...
Wszystkim zdrowym życzę miłego weekendu, wszystkim chorym radzę posłuchać muzyki, wszystkim pierdolniętym zaś przesyłam pozdrowienia dla ich martwych staruszek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz