sobota, 26 marca 2011

Paco Haya Rodriquez: Wiocha i tyle

Egipt, Tunezja, a może Grecja? No właśnie, nieuchronnie zbliżają się wakacje. Czas lenistwa i rozpusty. Pozostaje tylko kwestia: Jak? I gdzie?
W Egipcie dopiero co niezła zadyma skończyła się obaleniem władzy. Może to i dobrze, bo za taką władzę, to ja dziękuję, ale nie.
Tunezja podobnie... W Grecji niedawno kryzys zrobił swoje i chyba nadal się nie podnieśli... Mimo wielu negatywnych przesłanek, wciąż te kierunki są oblegane przez rodaków. No z jednej strony fajnie; cieszę się, że Polaków stać na wycieczki. Z drugiej jednak, są to kolejne miejsca, w których moja stopa nie postanie. I to nie tylko dlatego, że wszędzie tam słychać język polski nasiąknięty kurwą, którego sam używam aż nadto. Dlatego, że Polak to wiocha! Serio! Wszędzie tam, gdzie pojawia się choćby warszawka, wali wiochą. Nie wsią, a wiochą, chamstwem i drobnopedalstwem. Ręce opadają, a nogi same kierują się w przeciwną stronę. Polak może i dobrze się bawi we własnym towarzystwie, jednak postrzegany jest przez środowisko obserwujące jako zwykły prostak. Stąd też nie pojadę w wiele pięknych miejsc, a na pewno nie w okolice Morza Śródziemnego... Od Grecji, przez Egipt, po Malagę.
Trzeba zatem obrać zupełnie inny kierunek. W ten inny kierunek jeździ inna grupa Polaków, może i ta zamożniejsza, a na pewno mądrzejsza w swoim zachowaniu. Wpadłem w sidła zdziwienia, kiedy to na Florydzie w drodze na Key West zatrzymaliśmy się, chcąc nurkować na rafie koralowej... Stanęliśmy na molo i karmiliśmy jakieś ogromne ryby. A karmiliśmy je innymi rybami, malutkimi. Te ogromne wyskakiwały z wody na dobre 50cm... No więc rzucam ryby rybom, a tu podchodzi do mnie taki grubawy gość, mocno owłosiony, z czerwoną twarzą (ale nie Sioux), wkłada bez żenady łapę do mojego wiaderka z rybciami, które to kupiłem za całe pięć dolców i zaczyna rzucać je do wody... Noż kurwa! Moje ryby za pięć dolców? Co za cham! Gierary hir! - se myślę. Tymczasem jegomość dojrzał w mej twarzy zdziwienie i mówi: - Źle rzucasz!
Włożył łapsko do wiadra wyciągnął rybę, która większa od śledzia nie była, położył się na molo, wyciągnął rękę nad wodę... I nagle CHLAST! Coś wyskoczyło z wody, porwało widowiskowo rybę, o dziwo bez ręki faceta...  A ten wstał, otrzepał się i powiedział: - Widzisz? Tak to się robi!
I poszedł po wiaderko pełne ryb. Wręczył mi. - Poćwicz - powiedział.
A więc są miejsca na świecie gdzie Polak jest człowiekiem. Oczywiście Floryda nie jest najlepszym na to przykładem. Czas skierować się na Karaiby... Ale nie na Dominikanę... Więc może Tahiti...? Zajebiście drogo i daleko... Ale odpoczynek gwarantowany!

1 komentarz: