środa, 23 marca 2011

Fidel Capucha de Izquierdas: Kurt Vonnegut

Fidel Capucha de Izquierdas (23:35): Nie mam swojego kompa. I mam jakiś problem z blogiem. Chcesz, to Ci wyślę cytat na dziś. Nie, to się obejdzie beze mnie w tym tygodniu.
Julio del Torro (23:36): Wyślij.
Fidel Capucha de Izquierdas (23:45): Tytuł na przykład:Kurt Vonnegut. Chwytliwe, nie? Daj znać czy doszło.
Julio del Torro (23:50): Doszło.

Największym problemem wojsk marsjańskich było jednak to, że ich uzbrojenie niewiele odbiegało od uzbrojenia oddziału policji w ziemskim mieście średniej wielkości. Walczyli przy użyciu broni palnej, granatów, noży, moździerzy i małych katapult rakietowych. Nie dysponowali ani bronią nuklearną, ani czołgami, ani średnią czy ciężką artylerią, ani osłoną powietrzną, ani też – od chwili wylądowania na Ziemi – transportem.
Oddziały marsjańskie nie miały ponadto żadnego wpływu na miejsce lądowania swoich statków. Każdym z pojazdów sterował całkowicie zautomatyzowany pilot-nawigator, który to zespół urządzeń elektronicznych został przez techników marsjańskich ustawiony tak, aby statek wylądował w z góry wyznaczonym punkcie na Ziemi, niezależnie od tego, jak niesprzyjająco mogłaby się tam akurat przedstawiać sytuacja strategiczna.
Jedynymi dostępnymi załodze elementami sterowania były dwa przyciski na środkowym pulpicie kabiny – jeden z napisem „start”, drugi z napisem „stop”. Po naciśnięciu guzika z napisem „start” pojazd odlatywał z Marsa. Po naciśnięciu guzika z napisem „stop” nie działo się nic. Guzik „stop” zainstalowano w rakietach na usilne żądanie marsjańskich psychiatrów, zdaniem których istoty ludzkie zawsze wolą mieć do czynienia z mechanizmem, który – przynajmniej we własnym mniemaniu – mogą w każdej chwili wyłączyć.

Kurt Vonnegut, Syreny z Tytana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz