środa, 30 marca 2011

Paco Haya Rodriquez: I became monothematic

Cóż, takie życie. Wspominałem w poprzednich wpisach o Ameryce Południowej, a ostatnio o kawałku Ameryki Północnej, czyli o Florydzie... Teraz mam zamiar poszerzyć temat tej Północnej. Czyli wkoło Macieju ta Ameryka... Ech, staję się monotematyczny.

Paco Haya Rodriquez: O Hamburgerach i muzyce country. You, S and A!

No właśnie! Tłuste mięcho niewiadomego pochodzenia, plastikowa bułka, a przynajmniej coś co bułkę przypomina, masa sosów o dziwnym smaku, plaster sera, pomidorek, ogórek, czasami cebula. Oto skład czegoś, co z każdym gryzem przybliża cię do grobu, a na pewno do wzdęć, których oczywiście pozbędziesz się łykając kolejne pigułki, w których produkcji (mam wrażenie) maczają ręce koncerny spożywcze. Hamburger! Amerykański wymysł. Gdzieś w Teksasie, na początku XX wieku, ktoś wymyślił kawałek mięsa w bułce. Chwyciło i poszło w świat. Teraz w Stanach to danie narodowe. Jedzą to wszyscy, duzi i mali, starzy i młodzi. Podczas garden party na grillu nie może zabraknąć kawałka mielonego mięska uformowanego w owalny kształt. Cóż. Strzał w kolano! Dosłownie teksańska masakra mięchem!
W Polsce kwitną kwiaty, a w Stanach fast foody. Jest ich tak dużo, ale już chyba nie konkurują ze sobą, bo ludzie i tak jedzą i będą jeść coraz więcej. Jedzenie jest tak sztuczne, że na sam widok pieczywa tostowego można dostać sraczki! Jednak oni to jedzą i żyją... No właśnie, żyją ale coraz krócej i są coraz grubsi. Ciekawe dlaczego?! Poza “hambuksami” mają mnóstwo sosów “light”, które dla przeciętnego Kowalskiego są MEGA tłuste i szkodliwe. Sosy, makarony, sery, hamburgery, pizze a co poza tym? Sosy, makarony, sery, hamburgery, pizze... Żarcie nie nadaje się nawet do koryta! Mimo to łącze się z facebookowym guzikiem “LUBIĘ TO”, bo w istocie tak jest. Ten teksański wynalazek smakuje wyśmienicie! Jest pyszny, soczysty i taki amerykański!

Z wielu stron słyszę, że Ameryka to taka, to sraka, a ci Amerykanie to już w ogóle psy i inne zwierzęta, że chuje – może i tak bo z wizami to mogliby odpuścić – i że, reasumując, jacyś dziwni. Chyba sam tak uważałem. Ale jest inaczej... Dają sobie radę. Mają kasę na badania naukowe. Mają NASA. Mają Miami, Los Angeles, Nowy Jork, polskie Chicago. Mają zajebiste Parki Narodowe z Yellowstone na czele. Mają bagna Everglades, krokodyle, papugi, niedźwiedzie. Mają najbardziej przerośnięty współczynnik własnego ego i poczucia przestrzeni. Wszystko musi być duże. Dupa, samochód, dom, ogród. Niestety mieli Nowy Orlean. Mają przemysł... muzyczny, który jest trochę bardziej rozwinięty niż ten nasz! I nawet jak przez przypadek wypuszczą gniota, to tak go przedstawią, że się w nim zakochamy i stanie się hitem lata, wiosny czy innej pory roku albo i całej dekady. Ej! Oni mają Britney! A kto nie słyszał choć jednego kawałka Britney?! Na pewno nie jeden z was umie nawet nucąc ”oops, I did it again” zaśpiewać choćby refren wraz z nią.
A kto ma kowbojów, country i rodeo?! Ha! Oczywiście Ameryka! Jest to kolejny element ich wielokulturowości... To jest iście amerykańskie! Tak jak motoryzacja. Amerykańska motoryzacja to Chevrolety, Dodge'e czy Fordy... Od lat podziwiane i pożądane. Bo kto by nie chciał Challengera z 1967r? Jest taki na sali? Nie widzę! No właśnie. Ale wracając do muzyki... Country - może i syf, i nie łyknie tego nikt na Starym Kontynencie, to muzyka rednecków - zajebiście nadaję się “na drogę”!


Bardzo dobrze się przy tym prowadzi samochód. A jak wiadomo oni mają dłuuuugie drogi, dłuuugie samochody, wieeelkie motele i bary przydrożne i dlatego country jest popularne. Czy tylko dlatego? Nie wiem. Przecież tam nie mieszkam, ani tego nie słucham. Ot po prostu podniecam się tym, co amerykańskie. Samoa też jest amerykańskie i też się tym podniecam, bo to ładne wyspy. Gwoli wyjaśnienia ROUTE 66, Mustangiem '67 lub '69 i włącznikami światła TEŻ się podniecam. Do tego stopnia, że amerykańskie włączniki zdobią ścianę w moim mieszkaniu! Wszystko co w amerykańskich filmach jest amerykańskie zdecydowanie LUBIĘ TO. Tak mam. Przesiąkam. Mógłbym tak długo, ale po co. Tych co mnie rozumieją nie muszę namawiać, a tych, którzy są przeciwni nie da się przekonać, więc koło się zamyka!

The End my Fellows! Honky Tonk and let's go!
a dla reszty pozdrowienia! Ehe!
I gdy będę swoim Chargerem '69 jechał po amerykańskich bezdrożach do Daytona Beach na wyścigi Nascar, w odtwarzaczu CD odpalę swojską słowiańską nutę, bo my też umiemy tak po amerykańsku. Przed Państwem Gienek Loska:


I really appreciate it. Thank You and bye bye!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz