piątek, 4 marca 2011

Julio del Torro: Banda wrocławska

Między 10 a 12 siedzieliśmy na wrocławskiej Komendzie Głównej Policji. Ja i Fidel Capucha de Izquierdas. Nie tak wyobrażaliśmy sobie piątkowy wrocławski poranek. Tym bardziej, że skończyły mi sie fajki. O 12 nie zostało nam nic innego niż śladem Eberharda Mocka - o ile dobrze pamiętam właśnie jego śladem - udać się do Piwnicy Świdnickiej, aby pić wódkę piwniczną pod śledzie w śmietanie z jabłkiem oraz piwo Biały Baran pod maczankę wrocławską i rostbef. Tym samym dzień uległ przeobrażeniu. Jest słonecznie. Wszystkich swoich bliskich pragnąłbym tym samym pouczyć, iż w razie mojej śmierci, prawa które by mi przysługiwały mogą wykonywać wlaśnie oni, a w wypadku ich braku lub nieujwanienia - prokurator działający z urzędu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz