piątek, 8 lipca 2011

Julio del Torro: Ścięcie, Bóbr i zakochany kundel

Wczoraj o dziewiątej rano zadzwonił do mnie Rodolfo. Jego głos w specyficznie uroczy sposób łączył w sobie zmęczenie, rozbawienie i skacowanie. Rodolfo dzwonił oznajmić, że z jego czwartkowym postem na blogu pojawił się zasadniczy problem. Rodolfo przebywa w Trójmieście na finałowym turnieju siatkarskiej Ligi Światowej. Podczas meczu Włochy – Argentyna jedno ze ścięć zostało przyjęte nader niezręcznie i nieszczęśliwie. Przez laptopa Rodolfo. Można się zastanawiać, dlaczego Rodolfo w rozmowie ze mną był rozbawiony, pomimo rozjebanej matrycy, a tłumaczyć należy to chyba tylko jego ortodoksyjnymi przekonaniami, a konkretniej aprobatą patriarchatu. W każdym razie, Rodolfo zaznaczył, że mógłby podyktować mi tekst telefonicznie… Ale trochę później. I tyle go od wczoraj słyszałem.

Za piętnaście minut przyjedzie do mnie Paco. Oby miał ze sobą piwo. Za piętnaście minut przyjedzie Paco, po czym wyruszamy na festiwal Czochraj Bobra do Namysłowa. Jako szanujący się redaktor gazety artystycznej o Namysłowie wiem tyle, że mają tam browar. Cóż więcej potrzeba ponad tak błogą informację – pomyślicie – niemniej postanowiłem pogłębić swą wiedzę. Po wygooglowaniu nazwy miasta i kliknięciu grafiki, wśród pierwszych wyszukań objawiło mi się poniższe zdjęcie. Wnoszę po nim, że Namysłów jest miastem pełnym kwiatów, miłości i zaawansowanych programów graficznych, a więc w zasadzie niczym nie różni się od redakcji Catrinas. Czyli, że będzie na bobrze ogień. No to jedziemy…



PS: Relacja z festiwalu w Namysłowie w siódmym numerze Catrinas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz