wtorek, 12 kwietnia 2011

Paco Haya Rodriquez: Codzienny poranny kac.

Piję. Piję prawie codziennie. Więcej lub mniej ale piję. Nie piję piwa. Browar jest dla mięczaków. Browar wydyma.
Piję. Piję gorzałę. Lubię ją. Często walę drinki. Robię je w różnych odcieniach błękitu i zieleni, bo te żółte to takie zwykłe. Od 26 lutego 2011 w mym gardle zdarza się gościć drinkowi CATRINAS. Mieszam go tylko inaczej niż Seba, barman z 2na3, który to był pierwszym podawaczem tego drina.
Większe pół szklanki zapełnia gorzała. Następnie wlewam jakiś niebieski zabarwiacz, który wydawałoby się jest dla pedałów, ale swoje dodatkowe 20% wnosi. Wlewam tego parę kropel, aby uzyskać morski kolor, po czym dopełniam szklankę spritem. Trochę lodu i CATRINAS gości na mym stole.

Piję bo lubię, bo mi smakuje, bo... No właśnie – piję żeby wyluzować. Spięty coś ostatnio jestem. Muszę się chyba wyspać i porządnie odpocząć. Nie piję żeby zapomnieć. Po pierwsze nie mam o czym zapomnieć, a po drugie moja pamięć sięga 6h wstecz, więc i tak zapominam. Piję i rozpijam innych. No cóż, nic na siłę, wszystko młotkiem.
Lubię umoczyć ryj z kumplami w wiadrze gorzały. Oczywiście można się bawić bez alkoholu, ale pytam się, po co?

Irlandczycy mają fajnie. Mają zajebiste pijackie przyśpiewki! Walą aż padną i do tego tańczą, grają i śpiewają. Zresztą nie tylko oni.

 


Pierdzenie, plumkanie czy jak tam to nazwać, ale uwierzcie, że podczas chlania w knajpie wszyscy to śpiewają!! Impreza na całego!
Gdy słyszę, że od picia “wysiądzie” mi wątroba to kiszki mi się same skręcają. A ci dżentelmeni co pod sklepem od 40 lat stoją a raczej leżą najebani, to co? Z plastiku są? Walą co popadnie i żyją 80-90 lat! No przecież nie mówię że bycie nurem jest wporzo, chociaż może warto spróbować?

Tak czy inaczej chlanie zazwyczaj kończy się kacem. Większym czy mniejszym, ale zawsze kacem. Stąd też, że znam kaca z autopsji, uwielbiam film “Kac Vegas”. Jestem sednem tego filmu, a na wiadomość o drugiej części tupie nerwowo nogą, nie mogąc doczekać się premiery. Zadaję sobie tylko jedno pytanie: Skoro druga część “Kac Vegas” rozgrywa się w Bangkoku a nie w Vegas to polski tytuł filmu będzie “Kac Vegas 2”, czy jednak dopasują go do rzeczywistego miejsca kaca?
Po angielsku oczywiście brzmi dobrze “The Hangover” i tyle... Kac to kac, niezależnie od miejsca. Widzę pewne podobieństwo “Kac Vegas” i “Ocean's..11, 12, 13...”. U Oceana chodziło o kradzieże bardziej lub mnie zagmatwane. Wiadomo czego się spodziewać w kolejnej części, ale ciekawi nas w jaki sposób osiągną cel i jak innych wychujają. Podobnie jest z “Kac Vegas” w drugiej części chodzi oto samo co w pierwszej. Ta sama ekipa jedzie tym razem do Tajlandii, impreza jak poprzednia... gubią członka... ekipy... Stu [dentysta] jak zwykle ma jakiś uszczerbek na ciele. W pierszej części wyrwał sobie ząb, tym razem ma dziarę na twarzy!!! Bardzo powtarzalny scenariusz, a mimo to czekam z niecierpliwością. Trailer mnie rozbawił.
A więc kolejny poranek zaczynam kacem i to takim prawdziwym, w końcu pić trzeba! A dla Was wstęp do “Kac Vegas 2” w Bangkoku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz