piątek, 15 kwietnia 2011

Julio del Torro: Rada Paco, calvados, śledziona i dlaczego należy czytać Catrinas

Od pewnego czasu mam problemy ze snem. To znaczy, że nie mogę zasnąć, a jak już zasnę, to śnią mi się martwe dzieci w basenie, które stamtąd wyławiam.
Jemy z Paco jajecznicę i mówię mu, że mam problemy ze snem.
- To nerwy - oznajmia Paco. - Stres cię zżera.
- Jaki kurwa stres?! - pytam grzecznie. - Od dobrych dwóch tygodni nic mnie nie stresuje.
- Otóż nie. Stresuje cię praca.
- Praca? Mamy wylajtowaną pracę. Praca w ogóle mnie nie stresuje.
- Mylisz się, ale o tym nie wiesz. Praca stresuje cię podświadomie. Coś o tym wiem. Miałem zgagę.
Następnie Paco wykłada, że pewnego pięknego dnia postanowił mieć wyjebane na wszystko i tego dnia minęła mu zgaga. I że ja też tak powinienem uczynić, a ze snem będzie wszystko po staremu.
Cóż. Byłem wdzięczny za radę. Aczkolwiek uznałem ją za smętne pierdolenie. Skoro rzekomo powód mojej bezsenności (i tych dzieci jebanych) jest podświadomy, zatem świadomie nieodczuwalny, to jak niby mam mieć na niego wyjebane? Na coś czego nie ma? To mi zapachniało tanim wojującym ateizmem.
W swej walce postanowiłem uciec w ablucję literacką. Ale nie w jakieś terapeutyczne pisaniny. Postanowiłem zmienić osobowość, przemieniając się w postać literacką. Wybrałem Ravica z Łuku Triumfalnego. I zakupiłem calvados.
O Joannie Madou, przy Ravicu i calvadosie rzecz jasna niezbędnej, nie będę wspominać z prostej przyczyny. To foch. Ostatnio powiedziano mi, że jestem śledziony. Nie. Że jestem śledzony. Że śledzi się moje posty na blogu. I że jasno z nich wynika, że się wypaliłem. Że w miejscu zajmowanym kiedyś przez wyczucie estetyczne posiadam obecnie chuja. Że nie jestem w stanie napisać niczego, co pośrednio bądź bezpośrednio nie odsyła do łechtaczki. Że tylko jedno mi kurwa w głowie. Co jest oczywistym kłamstwem.
Powiem wam za to, że przy pierwszym łyku calvados zawiódł mnie kompletnie. Joannę zresztą też. Wiem, że w Polsce wybór jabłkowego trunku jest niemrawy. Ja widziałem dwa rodzaje. I jeden z nich zakupiłem. I z początku mnie zawiódł. Jednak wierzcie, jeśli zaopatrzycie się w małe kieliszki z długą nóżką, wlejecie sobie 1/3, chwilę dacie mu poleżeć, a następnie łykniecie jednym haustem, to przez chwilę będziecie w Normandii pod jabłonią cydrową. Przez chwilę będziecie Ravikiem. Ja byłem.
Ale ze spania i tak łechtaczka. To znaczy chuj.
Zaś Catrinas należy czytać, bo jesteśmy zajebiści.

1 komentarz: