niedziela, 3 kwietnia 2011

Catalina Jimenez: mleczna krowa

... widziałem siebie, jak wiążę się z tą kobietą, jak sobie układam życie, opuszczam SS i wszystkie potworności,  których tkwiłem już od tylu lat, moje własne dziwactwa opadają ze mnie jak skóra z węża, gdy linieje, moje demony rozpływają się niczym letni obłok, a ja wchodzę w rzekę przeciętności. Jednak myśli te cale mnie nie uspokajały, przeciwnie, budziły mój bunt: Co?! Zabić marzenia w zamian za możliwość wkładania penisa w jej obrośniętą jasnym włosem pochwę, całowania rosnącego brzucha, w którym nosiłaby śliczne i zdrowe dzieci? Nawiedzały mnie obrazu ciężarnych kobiet, siedzących na walizkach w błocie Kaschau albo Munkacsa, myślałem o ich sromach, wtulonych dyskretnie między uda, pod okrągłymi brzuchami, o tych sromach i brzuchach, które niosły do gazu, niczym medal za odwagę. Dzieci zawsze są w brzuchach kobiet to jest najstraszniejsze. Skąd ten wstrętny przywilej? Dlaczego relacje między kobietą i mężczyzną muszą się zawsze sprowadzać do jednego, do zapłodnienia? Worek na ziarno, inkubator, mleczna krowa, oto kobieta namaszczona sakramentem ślubu. I choć moje obyczaje pozostawiają wiele do życzenia, są przynajmniej wolne od tego zepsucia.


Jonathan Littell, Łaskawe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz