poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Bustos Domecq: Flupy z polonistyki

bruLion jest zjawiskiem ze wszech miar ciekawym, choć dzisiaj trochę jakby zapomnianym. Słyszy się czasem, jak jakaś studentka polonistyki napomknie w metrze jakiemuś swojemu chłopakowi z polibudy o takim piśmie, co to "wychodziło w latach 80." i co to ona teraz musi opisać na jakieś zajęcia i nic nie kuma, albo o "pokoleniu bruLionu", choć nikt już nie pamięta, co to znaczy, i że ona to już nie wie, czy jest pokoleniem bruLionu, JPII, mp3, czy generacją nic. Ach! Piękna, niemądra studentko, wpadnij do mnie, to ci opowiem o bruLionie ile wiem przy black label. A potem wróci Catalina, i umrzesz.

O bruLionie pisano różnie. Albo tak:

"Przerażający bełkot francuskiego szaleńca, w którym nekrofilia, gwałt połączony z morderstwem księdza, profanacja ołtarza i hostii, odrażające okrucieństwo i fascynacja fekaliami łącza się w monstrualnych opisach, z których nie sposób zacytować choćby niewielkiego fragmentu.(...) To wszystko i wiele innych atrakcji czeka na czytelnika "niezależnego" kwartalnika "bruLion". Pisma, którego 9 już numer pracowicie wypełnia kilku raczej nieznanych, ale zapewne bardzo odważnych młodzieńców. Poprzednio już zwrócili na siebie uwagę arogancją i programowym nihilizmem, teraz jednak przekroczyli granice, w których mogą być tolerowane nieodpowiedzialne wybryki."


albo tak:

"najbardziej miarodajne i reprezentacyjne zarazem czasopismo literackie dnia dzisiejszego.(...) Zakłada (ono) szkicowość, niedookreśloność, niegotowość, brulionowość właśnie. Realizuje gombrowiczowski program niedojrzałości. Niedojrzałości siebie w niedojrzałym, niegotowym do życia świecie. Ferdydurkizm na całego. Szamotanina, kawaleryjskość jako reguła stylu i myślenia. Awanturnicza prześmiewczość i skandal jako racja bytu. Brawo, czegoś takiego dawno, a może nigdy na taką skalę nie było.(...) Ten felieton nie jest płatną reklamą periodyku. To krzyk zachwyconej duszy"


Piszę o tym, bo sam o bruLionie wiem za mało, bo sam niekiedy przypomnę sobie o takich brakach, i - próbując je nadrobić - wpada mi do głowy coś, co już na ten temat wiem. I tak jakiś czas temu przypomniał mi się wierszyk-sztandar, który jakiś czas uchodził za manifest stylistyczny czy formalny bruLionu. Wierszyk przytaczałem dawno temu w innym miejscu, ale wart jest wspomnienia i tu; a imię jego: Flupy z pizdy.

- mam flupy - usłyszałem
od dziewczyny i myślę: co ?
- co? - pytam
- no, leci mi z pizdy



Jakimi dziwnymi ścieżkami chadza historia sztuki, że i grupa Tot-art i późniejsze środowisko bruLionu prócz wyjątkowych indywidualności twórczych wydało szereg religijnych fanatyków i sekciarzy...

I teraz dwa pytania: może my tu w CATRINAS powinniśmy sobie zafundować taki sztandar, którym będziemy wymachiwali przed oczami wszystkim zgorszonym rozsiewając flupy, czy na co tam innego wpadniemy?

I dwa: a może od razu założymy sektę?

I na marginesie: a może jeszcze jedna kolejka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz