środa, 29 lutego 2012

Antonimo Gallus: Firma z Bogiem.

Mimo choroby odważyłem się wychylić w kalesonach na papieroska.
Myślałem sobie o miłych rzeczach, a mój wzrok spoczął na konarze drzewa. Nagle zakapturzony przechodzień obrał sobie to samo drzewo za cel. Wyciągnął pytkę i sobie siknął. Zapiął rozpora i coś tam pokurwił pod nosem na odchodne. Najwyraźniej ktoś chce mi coś powiedzieć, pomyślałem. Był to chyba najbardziej jaskrawy dowód na istnienie Boga w moim życiu. Bóg dość jasno wypowiedział się, że obrałem złą drogę do wyjścia z przeziębienia. Żyjąc szybko stajemy się niewrażliwi na sygnały, które nam wysyła. Żyjąc wolniej stajemy się bardziej wyczuleni na jego sygnały. A jeżeli tak, to niebawem będę miał z nim ustawiczny kontakt. Być może założę nawet działalność gospodarczą, która będzie konkurować z takimi firmami jak np. Kuria Rzymska czy inne szacowne korporacje. Jeszcze się jednak nie zdecydowałem, nie wiem czy ten tam na górze jest wiarygodnym partnerem biznesowym. Już starożytni widzieli, że bogowie to kapryśne pajace. Jak choćby taki Trzęsący Ziemią. No i po chuj żeś tak trząsał tym Santorinem? Cwelu!
Jeżeli kiedykolwiek widziałeś kogoś oddającego mocz, to najwyraźniej Bóg chciał nawiązać z tobą, kontakt. Następnym razem, podejdź to siusiającego i krzyknij swoją cenę.
Jeżeli ktoś sra, nie przeszkadzaj, może właśnie wybiera papieża…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz