niedziela, 12 lutego 2012

Catalina Jimenez: Whitney nie żyje

Whitney Houston umarła tej nocy (polskiego czasu) w hotelu w Los Angeles. Miała 48 lat. Sekcja zwłok oczywiście dopiero będzie, ale i tak wszyscy podejrzewają, że się zaćpała. Ćpać zaczęła dawno, podobno dlatego, że mąż ją bił i gwałcił. A potem, mimo że od męża w końcu udało jej się odciąć, to z narkotykami walczyła długo. O co to chodzi z tymi bitymi laskami? Brak pewności siebie? Ale taki kompletny? Że on mnie tłucze, ale go nie zostawię, bo przecież nie poradzę sobie sama? (mimo że mam genialny głos i kontrakt z wytwórnią?) Czy może, może i mnie leje, gwałci, chla i uzależnił mnie od heroiny, ale to świetny gość i go kocham? Nie mogę tego pojąć. Laski, ogarnijcie się. Rihanna podobno ma na wystąpić dzisiaj na Grammy z Chrisem Brownem. Tak, to ten, który ją zlał w noc przed Grammy 3 lata temu. Jest taka teoria, że to pijarowe zagranie, żeby stopniowo przygotować fanów, zanim zostanie ogłoszone, że oni się znowu spotykają. Mam nadzieję, że to jednak tylko plotka.

A swoją drogą, wracając do śmierci Whitney, nie chciałabym być właśnie w skórze reżysera tegorocznej gali nagród Grammy. Ciekawe, czy biedak już wymyślił nowy scenariusz :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz