wtorek, 21 lutego 2012

Paco Haya Rodriquez: Drogi pamiętniku...

No właśnie, dawno nie gadaliśmy. Co u ciebie? Widzę że kartki trochę pożółkły, okładki nieco pofalowały, grzbiet pokrył kurz. A zatem wszystko w najlepszym porządku. Zamierzam coś w tobie napisać.

Ostatnimi czasy, gdy wracam po ciężkiej pracy w kopalni do mego pueblo w Guadelupie, moja mujer, Pocahontas, wita mnie dzbanem tequilli i wyśmienitą strawą, składającą się z placka z mąki kukurydzianej, warzyw, a niekiedy nawet mięsa. Bomba! Jestem zachwycony. Żyje mi się nieco lepiej odkąd zacząłem pisać do znanego nawet w Polsce magazynu internetowego CATRINAS. Mówię ci – wypas, ale o tym później.

Wczoraj po pracy poszedłem z amigos na próbę lokalnej kapeli. Ale dali czadu! Mają całkiem nowego wokalistę. Zapominam ciągle, jak kapela się nazywa... pamiętam, że coś z małpą... albo goblinem. Hmmm... Już wiem - to Hoot Gibbon! Powiedzieli mi, że ćwiczą przed nadchodzącymi koncertami wiosenno-letnimi! Ach, będzie się działo. Mam nadzieję, że zagrają gdzieś w okolicy. Bo wiesz, do Polski to daleko, a poza tym, jak mógłbym zostawić moje pueblo!

W sobotę oczekuję Miguel'a z Acapulco! Ma przyjechać o zmierzchu, więc idę na postój, aby ujrzeć go od razu jak zeskoczy z wozu. Następnie udamy się do mnie i będziemy świętować spotkanie! Miguel przybywa specjalnie z tak daleka, aby ujrzeć jakiś zespół, który akurat przejazdem będzie u mnie, w Guadelupie. Cieszę się, że znowu go zobaczę!

A co do CATRINAS, drogi pamiętniku, to powiem ci, że szykuje się super numer. Będą wywiady, dużo zdjęć, sporo czytania. Wiesz, piszę do nich różne teksty, a oni je publikują i to za darmo! Nie muszę im płacić – super, co? Tak czy inaczej jakoś dajemy radę.

Aha, no i najważniejsze – stałem się znany i lubiany w naszej wiosce, odkąd zabiłem Chupacabrę, która wręcz wysysała nasze kozy! Ale udało mi się i zatłukłem ją obuchem. A co najlepsze, prawie tego nie pamiętam, gdyż parę godzin wcześniej raczyliśmy się z amigos trunkiem pędzonym w piwnicach naszego pueblo. Byłem tak nagwizdany, że nie wiedziałem, gdzie góra, a gdzie dół. Ale udało się uziemić potwora.

Drogi pamiętniku, póki co żegnam się z tobą, gdyż świeca już przygasa, a i rysik też na wykończeniu. Odezwę się jeszcze.
Twój Paco

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz