czwartek, 4 sierpnia 2011

Rodolfo Bardonado: Gdzieś między Cieszynem a Zakopanem

Od kilku dni nieprzerwanie przemierzam Polskę w ślad za barwnym peletonem Tour de Pologne. Teraz jestem gdzieś w drodze do Zakopca. Podróż to świetny sposób na przyjrzenie się z bliska choćby polskim hotelom. Śpię w całkiem dobrych, niby wszystko na tip-top, ale zawsze jest jakieś ale...
W hotelu w Ossie kilka dni temu po skończonej robocie skoczyliśmy na piwko. Kumpel się szarpnął i powiedział "Ja stawiam". I postawił. Rachunek za trzy Żywce 36 złotych. Kolega dał pięć dyszek, a sprytny barman, któremu bym przypierdolił (gdybym sam płacił) powiedział, że wyda ale bez czterech złotych bo nie ma drobnych. Dorzucił jeszcze, że przecież warto wesprzeć biednego studenta. Nie dość że cham to jeszcze piwa nalał pod kreską. Skoro już piwko stało się jeszcze bardziej nieprzyzwoicie drogie kumpel poprosił o dolanie. Barman dolał tak, że piwo się rozlało. "Nalałem od serca" - powiedział wycierając szklankę brudną ścierką. Piwo wyjątkowo mi się odbijało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz