piątek, 5 sierpnia 2011

Julio del Torro: Sen nocy letniej

Od kilku dni (konkretnie od niedzieli) moja fantazja jest niebywale pobudzona. Wzburzona wręcz. W każdym razie nocami objawia się owe wzburzenie niezwykle jaskrawymi i pełnymi pokrętnych znaczeń snami, tak wyraźnymi, że znakomicie je pamiętam nie tylko nad ranem ale i po kilku dniach.
Zeszłej nocy między innymi przeżyłem tsunami, które nawiedziło zwykłą polską plażę. Następnie stałem się mordercą czyhającym na klatce warszawskiego mrówkowca na trzech innych morderców. Miałem ich rzecz jasna wykończyć, jednak okazali się przedstawicielami mitycznej nacji Ogonów obdarzonymi paranormalnymi siłami, a przy tym najpewniej nieśmiertelnymi, gdyż kule zamiast ich zabić potęgowały tylko ich moce. W każdym razie skończyłem rzucając się samobójczo z siódmego piętra, a w tle obok muzyczki z horrorów rozbrzmiewało przerażające zdanie: „Boisz się naszych ogonów!”.
Tej nocy było nieco mniej katastrofalnie. Najpierw w warszawskich Alejach Jerozolimskich zobaczyłem umierającą afrykańską rodzinę żywcem wyjętą z reportaży Gazety Wyborczej o głodzie i suszy. W kieszeni miałem dwie dychy. Niby dużo jak na rzucenie do kapelusza, ale z drugiej strony – pomyślałem we śnie – kurwa, co to dla mnie, a ile oni sobie za to kupię wody! Gdy podszedłem bliżej okazało się, że to co brałem za krańcowe wycieńczenie, było tylko drzemką na słońcu, a rodzina uchodźców płynnie mówiącymi po polsku sprzedawcami luksusowych jagodzianek... W które to jagodzianki zainwestowałem swoje dwie dychy. Jagodzianki nie zdążyłem jeszcze wprowadzić do paszczy, gdy za moimi plecami rozległy się wystrzały ludzkich pisków. Otóż w międzyczasie Aleje na wysokości między Placem Starynkiewicza a Placem Zawiszy przemieniły się w kanał rzeczny, którym to właśnie przepływała ogromna atrapa Titanica. Zapytałem więc grzecznie ojca, który nagle pojawił się obok mnie, że tatusiu, kurwa, co tu robi Titanic? Na co tata odpowiedział, że płynie do nas (w rzeczywistości mieszkam przy Zawiszy). - Jak to do nas? – dalej dopytywałem. – No do nas – odparł tata – rodzina z Płocka (w rzeczywistości w Płocku żadnej rodziny nie mam i nie miałem). – Ale dlaczego płyną atrapą Titanica? – No wiesz synku, oni po prostu nie mają klasy. Wiesz, Płock. Prostactwo.

No. Takie to mam właśnie ostatnio sny.
PS Płocczan wszystkich pozdrawiam i przepraszam za moją oskarżycielską podświadomość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz