środa, 16 maja 2012

Fidel C. de Izquierdas: Kwasowe dewiacje Huntera S. Thompsona

„- Co jest? – zapytał.
- No, wiesz… - odparłem. – Ten biały proszek na moim rękawie to LSD.
Nie odezwał się ani słowem – po prostu złapał mnie za ramię i się przyssał. Dość obleśny obrazek. Zastanawiałem się, co by było, gdyby wpakował się na nas jakiś miłośnik Kingston Trio czy inny makler. A chuj z nim, pomyślałem. Przy odrobinie szczęścia ten widok pewnie rozpieprzyłby mu całe życie – już zawsze bałby się, że za drzwiami w jego ulubionych barach czają się goście w czerwonych koszulach, którzy podniecają się różnymi dewiacjami, o których on nie ma nawet bladego pojęcia. Ciekawe, czy sam odważyłby się possać komuś rękaw? Pewnie nie. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Lepiej udawać, że nic się nie widziało.”

Hunter S. Thompson, Lęk i odraza w Las Vegas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz