piątek, 20 kwietnia 2012

Julio del Torro: Pabba grande

Stałem na przystanku, gdy podszedł do mnie Włoch. Powiedział: "Victoria!".
Pierdolony, pomyślałem. Typowy Włoch. Do pierwszego meczu ponad miesiąc, w grupie mają Hiszpanów i Chorwatów, a ten mi już obwieszcza triumf na Euro.
"We will see" – odparłem sceptycznie.
Włoch nie zrozumiał.
- "Victoria. Hotel. Bus? Łan-sewen-fajw?"
A, spoko. – "Tak" – mówię Włochowi po angielsku – "łan-sewen-fajwem dojedziesz do Victorii".
Włoch mi pofenkjował, ale nie odszedł.
- "Polakko?" - zapytał.
- "Si".
- "A, gudda". - Znaczy się, że rewela.
- "Pabba" – ciągnął Włoch. - "Mi amici. Polakko".
- "Sorry?".
- "Mi amici Polakko pabba grande". - powiedział.
Że co? Jego polski przyjaciel ma wielki pub?
- "Pub?" - pytam. - "Your friend has a big pub here?"
- "Jes. Pabba."
- "Where?"
- "Roma" - odpowiedział.
- "Friend Polakko in Rome?"
- "Pabba!"
Okej, kurwa, nie kumam.
- "Pub?" - raz jeszcze pytam.
- "Pabba! Grande! Norazingero!"
Co, kurwa? Norazingero?
- "Nie rozumiem" – mówię po angielsku, a ten patrzy na mnie jak na kretyna.
- "Pabba grande norazingero!"
Norazingero, norazingero.... A! No Ratzinger, o! Kumam! Nasz papież, nie Ratinger, był grande Polakko! Kumam, Włochu, czekaj!
Ale w tym czasie przyjechał łan-sewen-fajw, Włoch machnął ręką i wsiadł.

I tyle.
Ale wiem jak to się skończy. Facet wróci do Italii i powie znajomym: „Ci Polacy to idioci, nie wiedzą nawet kim był Jan Paweł II. I jeszcze im EURO przyznali”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz